środa, 1 maja 2013

I / 27

Następnego dnia.

Obudziłam się około godziny jedenastej - tak wskazywał zegarek na moim telefonie. Próbowałam jeszcze zasnąć, jednak nie mogłam. Podniosłam się, poprawiłam poduszkę i wygodniej ułożyłam na łóżku. Dziś środa. Jeszcze tylko niespełna dwa tygodnie wakacji, po których pójdę do szkoły. Oczywiście na początku muszę ją znaleźć. Pewnie będzie problem, bo nie złożyłam do żadnej z tutejszych szkół podania, ani nic. Trzeba się tym zająć. Spojrzałam na ekran telefonu. Dostałam wiadomość. Kliknęłam 'otwórz' i zaczęłam czytać. 


Tak brzmiało pytanie od jednego z właścicieli mieszkań. Przez chwilę zastanawiałam się co odpowiedzieć. Zaczęłam pisać, że mi pasuje, ale w jednej chwili się zatrzymałam. 'Tata' - pomyślałam. Skasowałam to co napisałam i wystukałam odpowiedź z przeprosinami, ponieważ.. i tutaj musiałam skłamać. Inaczej by przepadło a tego bym nie chciała. Na szczęście zrozumiał i dał mi trzy dni na kontakt. A więc już mam dwie sprawy do załatwienia. W sumie trzy. Zayn. Skoro dzisiaj zaczął pracować to na pewno będzie miał dużo pracy i zapewne będzie chciał znaleźć dla mnie czas, którego ja nie będę miała dla niego. Nie wiem co mam zrobić. Sprawiedliwie będzie jak do niego zadzwonię i go uprzedzę. Szukam jego numeru w kontaktach z myślą, że mu nie przeszkodzę w czymś ważnym. 
     - Cześć, Zayn. 
     - Cześć, Skarbie. Wiesz nie za bardzo..
    - W porządku, tak nawet przypuszczałam. Nie zajmę Ci więcej niż minuty. Chciałabym Cię tylko uprzedzić, że dzisiaj nie będziemy mogli się spotkać, więc gdyby coś to nie rozbijaj swojego planu dnia i..
     - Zaczekaj.
Przerywa mi i słyszę szelest. Ktoś go woła, ale odkrzykuje, że będzie za chwilę. Podejrzewam, że wszedł do jakiegoś pomieszczenia, bo zrobiło się strasznie cicho i mimo, że go nie widzę przed sobą czuję, że moje dłonie pocą się ze zdenerwowania. Spoglądam na swoje paznokcie u lewej dłoni i stwierdzam, że potrzebują odświeżenia. Muszę coś z nimi zrobić. Na pewno odżywić i może..
     - Nie chcesz się już ze mną spotykać? Olivia, ja..
     - Zayn, to nie tak. Wysłuchaj mnie..
    - A niby jak? Niech zgadnę: chcesz w delikatny sposób i w małych kroczkach mnie od siebie odsunąć, tak? Przecież przeprosiłem Cię. W nocy nawet nie mogłem zmrużyć oka, chciałem do Ciebie zadzwonić i usłyszeć jeszcze raz, że między nami jest dobrze, ale teraz, kiedy mówisz mi, że nie możemy się dzisiaj spotkać to wiem, że nie jest.
     - Dlaczego musisz zawsze wszystko wiedzieć lepiej? Dlaczego nie możesz mnie po prostu wysłuchać i dać dokończyć zdanie? Chciałam Cie tylko uprzedzić, że nie możemy się spotkać, ponieważ mój tata zabiera mnie i moją siostrę gdzieś na prawie cały dzień i prosił, abym niczego nie planowała. To wszystko. Nie ma żadnego innego powodu. I masz rację między nami nie jest dobrze, od teraz. 
Szepczę ostatnie zdanie i rozłączam się od razu wyłączając komórkę. Wiem, że zacząłby wydzwaniać, ale ja nie chcę ani zabierać mu czasu ani teraz z nim rozmawiać. Odrzucam telefon, gdy tylko wyświetlacz gaśnie i siadam na materacu. Biorę głęboki oddech i ruszam w stronę garderoby. Nie wiem co na siebie włożyć. Pomimo tego, że wczoraj padał deszcz, dziś jest bardzo ładna pogoda, więc postanawiam ubrać TEN zestaw. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze i szczerze mówiąc nie podoba mi się to co widzę. Wyglądam strasznie marnie i słabo. Obmywam swoją twarz letnią wodą, przebieram się z piżamy w wybrane ciuchy i zaczynam nakładać jakiś delikatny makijaż. Kiedy kończę zaciągam suwak swojej kosmetyczki. Poprawiam swoje łóżku i zabieram paczkę gum o smaku pomarańczy. Postanowiłam niczego innego nie brać, ponieważ nawet nie mam siły, aby cokolwiek nosić. Idę na dół do kuchni, gdzie spotykam tatę, który czyta swoją poranną gazetę i moją siostrę rysującą kredkami na kartonie. Mogę śmiało stwierdzić, że ten rysunek jest dla mamy, więc po tym już mogę się domyślić, że zapewne ją dziś odwiedzimy. Mogłam się tego domyślić. Ojciec nie przepuściłby takiej okazji. Całuję siostrę w czubek głowy i wyciągam z lodówki mleko w kartonie, a z szafki pudełko płatków, po czym siadam przy stole na krześle i zaczynam spożywać. 
     - Smacznego, córeczko. Tak sobie pomyślałem nad dzisiejszym dniem i mam naprawdę dobry plan. Najpierw pojedziemy do mamy, by ją odwiedzić, później możemy pojechać na basen, a następnie do zoo. Co wy na to? A jak będziemy wracać pod wieczór to możemy zrobić duże zakupy żywieniowe i coś dla was. Zgadzacie się?
Kiwam głową nie przerywając sobie jedzenia. Wszystko mi jedno, w sumie co będziemy robić. Najważniejsze, że odpocznę sobie trochę i spędzę czas z siostrą i w sumie tatą. Unoszę kciuk do góry pokazując tym samym, że mi odpowiada. Amelia jest bardziej niż zachwycona, więc wszystko idzie dobrze. Kończę śniadanie i uprzedzam, że pójdę tylko spakować kostium kąpielowy. Nie wiem czy wejdę do basenu. Może do jacuzzi, aby się odprężyć.. Nim wychodzę mężczyzna mnie informuje, że razem z Amelką będą czekać na mnie w samochodzie. Kilka minut później zbiegam sprawnie ze schodów. Siadam spokojnie obok Amelki na tylnym siedzeniu i zapinam pas. Mężczyzna włącza się do ruchu. Kiedy czekamy na zielone światło, tata się odzywa.
     - Myślałaś coś może, aby zrobić prawo jazdy?
Spogląda na mnie, ale szybko wraca wzrokiem przed siebie. Jestem zaskoczona tym pytaniem. Robię zaskoczoną minę. Kręcę przecząco głową w odpowiedzi, ale orientuję się, że on tego nie widzi, więc nie będzie mógł mówić dalej. Odpowiadam krótko, że nie zastanawiałam się nad tym. Może tylko sobie wyobrażałam, że już je mam..
     - Rozumiem. Moglibyśmy kupić jeszcze jeden samochód taki mniejszy i dla Ciebie. Do niektórych spraw będzie Ci potrzebny choć bardziej prawo jazdy. Wiesz, że będziesz dojeżdżać do szkoły. Tutaj najbliższe szkoły już ukończyłaś i raczej nie pasowałoby Ci chodzenie na pieszo około czterdzieści minut, kiedy by padał deszcz czy nawet śnieg. To byłoby naprawdę fajne i dobre rozwiązanie. Nie uważasz?
     - Zapewne masz rację, ale potrzeba dużo czasu. Nauka jazdy, te wszystkie kursy, teoria, znajomość znaków drogowych, które będę musiała znać, wiedzieć, co oznaczając. Później egzaminy i w ogóle..
     - Wiem i nie bez powodu proponuję Ci, abyś zaczęła na dniach. Będziesz miała instruktora, moje znajomego, który Cię może uczyć. Nieważne ile pieniędzy na to poświęcę. Ty musisz być tylko dobrej myśli, mieć trochę wolnego czasu, a skoro wakacje nadal trwając.. A egzaminami na razie się nie martw, bo to jest teraz najmniej ważne. Jeśli tylko będziesz gotowa to wtedy będziemy o nich myśleć.
     - Okej, w porządku. W sumie mam nadzieję, że zdam i nawet nie mogę się doczekać swojego samochodu. Zacznę już czegoś szukać. A skoro już tak sobie rozmawiamy to chciałabym Cię poinformować, że mam umówione dwa spotkania w sprawie wynajęcia mieszkania albo nawet i kupienia. Na dniach spotkam się z ich właścicielami.
Cholera. Serce bije mi diametralnie szybciej, gdy tata ostro hamuje.
     - Słucham? Masz umówione dwa spotkania w sprawie mieszkań? Ale jak to? Nie jesteś jeszcze pełnoletnia, a chcesz zamieszkać sama? Wybacz, jednak ja czegoś tu nie rozumiem. Czegoś Ci brakuje? Masz czegoś za mało? Przecież ja wracam niedługo do pracy, więc kto się zajmie Amelią? Mama niestety, ale nie wróci tak prędko ze szpitala, a nawet jeśli to nie będzie miała siły, aby się nią opiekować.
     - Tak czy inaczej będziesz musiał zatrudnić opiekunkę, skoro Ty będziesz pracował, a ja będę przebywać w szkole, nieprawdaż?
     - Ta rozmowa nie jest skończona. Wrócimy do niej.
Uprzedza, gdyż parkuje samochód przed szpitalem. Wszyscy idziemy w stronę wejścia. Z recepcji się dowiadujemy, że mama obecnie jest na badaniach i nie jest możliwe, abyśmy się teraz z nią zobaczyli, ale za jakieś dwadzieścia minut góra pół godziny możemy spotkać ją w jej sali. Cała nasza trójka korzystając z wolnego czasu udaje się do sklepu, aby zrobić zakupy dla niej. Jakieś soki, owoce, gazety i takie inne, by się zbytnio nie nudziła. Kiedy wracamy z powrotem i udajemy się do jej sali, ona już jest. Amelia biegnie w jej stronę i wskazuje na łóżko, po czym przytula się do rodzicielki. Natomiast tata ją karci za jej nieostrożność. Mama ją broni mówiąc, że wszystko z nią dobrze i się cieszy. Zbliżam się do łóżka i całuję kobietę lekko w policzek.
     - Cieszę się, że Cię widzę córeczko.
Szepcze spoglądając na mnie, a ja uśmiecham się do niej i siadam na kanapie. Tata przytula lekko mamę i wypytuje jak się dzisiaj czuję i o badania, które miała przed chwilą. Mój umysł się wyłącza, a raczej mój słuch. Wyciągam telefon z kieszeni szortów, aby sprawdzić, która jest godzina. Niestety jest wyłączony. Przypominam sobie dlaczego go wyłączyłam, więc chowam go z powrotem. Nie chcę teraz o tym myśleć, dlatego zmieniam zdanie i przysuwam sobie wolne krzesło do łóżka mamy i na nim siadam. Kobieta opowiada nam jakąś śmieszną historyjkę, a my wszyscy wybuchamy śmiechem. Patrzę na siostrę, jest taka szczęśliwa. Przenoszę wzrok na tatę, który uśmiecha się szeroko i jakby wyczuł mój wzrok na sobie, bo patrzy na mnie. Mam nadzieje, że nie wygada się w sprawie mojej wyprowadzki, która jest nieunikniona. Chciałabym sama jej o tym powiedzieć.. niedługo.

- Zayn - 

Odkręcam zakrętkę przezroczystej butelki i piję dobrze schłodzoną, gazowaną wodę. Siedząc w małym pomieszczeniu, które zostało nazwane moją garderobą sprawdzam jeszcze raz telefon. Nic. Ani nieodebranego połączenia ani wiadomości. Rzucam telefon na białą sofę i zaczynam chodzić po pokoju. Cholera jasna. Przesadziłem, po raz drugi. Ona chciała tylko mnie poinformować, że spędzi dzisiejszy dzień z rodziną, a ja od razu musiałem stwierdzić, że chce się ode mnie odsunąć, aby później ze mną zerwać. Kręcę głową. Nie wiem co mam zrobić. Nie mam jak się z nią skontaktować, a jestem uwiązany jeszcze na trzy godziny, w sumie prawie sześć, gdyż zaraz po sesji jedziemy do studia, a ze studia na podpisywanie płyt, jakby spotkanie z fanami. Pocieram dłońmi twarz. Gdybym tylko mógł wyrwać się na godzinkę i pojechać do niej, aby sobie wszystko wyjaśnić, przerosić. Wiem, że jeśli to zrobię Paul się wścieknie, a przecież prosił, abyśmy byli grzeczni. Nagle w pokoju rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Szybko znajduję się przy kanapie i go sięgam z nadzieję, że to ona.
     - Jennifer?
     - Cześć, Zayn. Dzwonię do Ciebie z taką prośbę i to ogromną. Nie wiem czy wiesz a może nie pamiętasz, ale Olivia ma urodziny za kilka dni, dokładniej w sobotę i tak sobie pomyślałam, że skoro mnie tam nie ma, a jesteś Ty to może mógłbyś coś zorganizować? Mógłbyś?
     - Masz na myśli coś w stylu imprezy niespodzianki?
     - Tak, dokładnie o tym myślałam. Przepraszam, że zawalam Ci się na głowę, ale dzisiaj porządkowałam swoje rzeczy i zauważyłam w kalendarzu, dlatego dzwonię do Ciebie. Nie prosiłabym Cie o pomoc, jeśli byłabym na miejscu. I nie jestem za bardzo pewna, kiedy dotrze mój prezent dla niej, a nie chciałabym żeby dostała, go za wcześnie, dlatego chciałabym się dowiedzieć czy jest możliwość, że wyślę go do Ciebie, a ty przechowałbyś go i wręczył jej w moim imieniu?
     - Jennifer, nawet nie masz pojęcia jaki mam u Ciebie dług. Nawet nie wiedziałem, że będzie miała urodziny, a na pewno bym pamiętał. I oczywiście nie ma problemu, możesz go wysłać do mnie, schowam go i będzie czekał na odpowiedni moment. Dzięki, że dałaś mi znać. 
     - Nie ma o czym mówić. Wiesz będę już kończyć. Pozdrów ode mnie chłopaków, a Olivii na razie nie mów, że dzwoniłam. Sama do niej niedługo zadzwonię z życzeniami urodzinowymi.
     - Nie ma problemu. A u Ciebie wszystko w porządku?
     - Jest dobrze, ale tęsknię za wami. Dlaczego pytasz?
     - Wiesz, Harry chodzi cały czas trochę struty. Martwi się o Ciebie, bo nie dostał od Ciebie żadnej wiadomości. A z tego co mówił, miałaś się do niego odezwać zaraz po wylądowaniu. Teraz spadł mi kamień z serca, kiedy sam jestem pewny, że jesteś cała i zdrowa. Przy okazji ja też mam do Ciebie prośbę. Czy mogłabyś się do niego odezwać? Napisać chociażby wiadomość, że żyjesz i u Ciebie wszystko dobrze? Będzie zachwycony. Jennifer, muszę kończyć, bo nasza przerwa już się skończyła i muszę wracać na plan. Trzymaj się i mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy w naszym gronie. Tylko Ciebie tu brakuje. 
Oboje żegnamy się i kiedy wciskam czerwoną słuchawkę cała trójka wpada do mojej garderoby. Posyłam im szybki uśmiech i zostawiam swój telefon w kurtce, niestety. A przecież Olivia może zadzwonić bądź napisać. Liam przypatruje mi się uważnie, a ja mówię, że już jestem gotowy. Wszyscy patrzą na mnie uważnie i już wiem, że coś przeczuwają. W sumie to dobrze, bo będę potrzebować ich pomocy.
     - W porządku. Jennifer do mnie przed chwilą dzwoniła, aby dać znać, że Olivia ma w sobotę urodziny, co znaczy że mamy niespełna trzy dni, aby wszystko zorganizować, jeśli oczywiście zgodzicie się mi pomóc. Nie ukrywam, że na was liczę. Wiem, że Louis'a z nami nie ma, ale wiem, że uda nam się go tu ściągnąć do soboty, bo w sumie i tak musi tu wrócić. Nie może być przecież na wiecznych wakacjach..
     - Rozmawiałeś przed chwilą z Jennifer?
     - Tak i kazała wszystkich pozdrowić. 
     - W ogóle wspomniała coś o mnie? 
Kiedy z moich ust nie pada odpowiedź, Harry wychodzi trzaskając drzwiami. Musiał się domyśleć odpowiedzi. Nie chciałem mu mówić, że się do niego odezwie, ponieważ wolałbym, by miał niespodziankę choć nie ukrywam, że jego humor teraz może działać na wszystkich. Liam machną dłonią jakby w ogóle nie widział w tym problemu.
     - Pomożemy Ci i zajmiemy się przy okazji Harry'm.
Liam zaczął wszystko planować, czyli co kto będzie robił. Bez niego nie dałbym sobie rady. Wiem to. Każdemu wyznaczył zadanie. Na początek albo i na koniec, kto jak wolał miał załatwić prezent. Będę musiał ją podpytać co by chciała dostać albo poszperać w internecie, a może jedno i drugie? A więc ja miałem zająć się tortem. Sam sobie jeszcze dałem dodatkowe zadanie. Tylko nie wiem czy wpaść do niej o północy czy rano? Myślę, że rano. Ostatnio była delikatnie zła jak ją odwiedziłem wracając od Louis'a w nocy. No może zła to jest zbyt duże słowo. Załatwię jeszcze jakiś mniejszy tort czy coś. Wpadnę do niej z nim i czymś jeszcze. Mam nadzieję, że ją obudzę - myślę, gdy udajemy się do głównego pomieszczenia, aby dokończyć sesje.


- Harry -

Odkąd opuściłem lotnisko i znalazłem się w mieszkaniu czekałem na jej telefon. Bez efektu. Nie zadzwoniła, nie napisała. Martwiłem się i martwię się do dnia dzisiejszego. Kiedy Zayn powiedział, że dzwoniła byłem zdziwiony, ale też i trochę nawet zły. Dlaczego zadzwoniła do niego, a nie do mnie? Wiem, że chciała go uprzedzić, ale ja też bym mógł przecież. Pewnie była zmęczona bądź opowiadała rodzinie jak było i zapomniała - zacząłem sam ją tłumaczyć. Przecież to, że raz nie zadzwoniła, bo ją o to prosiłem to nic takiego. Chodzi o to.. po prostu miała zadzwonić tylko jak będzie bezpieczna, po wylądowaniu, w domu. Szkoda, że nie mogę iść do niej i tak po prostu gdzieś wyjść albo posiedzieć, poleżeć w jej towarzystwie, pogadać. Chciałbym ją do siebie przytulić, a najlepiej pocałować. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Wiadomość. Szybko spojrzałem na urządzenie. Cholera.



Z uśmiechem przeczytałem wiadomość. Tak jak podejrzewałem. Była zmęczona i z tego wszystkiego zapomniała. No trudno się mówi. I w stu procentach zgadzam się z jej ostatnimi słowami. Dość szybko wystukałem odpowiedź siedząc na swoim łóżku w pokoju. Jakieś kilka minut temu weszliśmy do domu razem z chłopakami cali spoceni i zmęczeni. Spytałem w wiadomości czy mógłbym do niej zadzwonić, ponieważ chciałbym usłyszeć jej głos. Jennifer stwierdziła, że nie ma warunków, ponieważ stoi w przymierzalni i czeka na mamę, która szuka jej innej sukienki. Hmm, sukienka - pomyślałem. Uprzedziłem, aby przekazała swojej mamie, żeby nie była zbyt kusa, seksowna ani czerwona, bo inaczej wsiądę w pierwszy lepszy samolot i do niej przylecę. Nie wiem czemu, ale usłyszałem w głowie jej śmiech. 




Niby kilka wymienionych wiadomości i jestem szczęśliwy. Oczywiście wolałabym, aby odbywało się to na żywo, no ale niestety. Schowałem telefon do kieszeni spodni i po kilku głębszych oddechach zszedłem na dół. Chciałem pomóc chłopakom i ich przeprosić, że tak wyszedłem i zachowałem się jak dupek. Głupio to zapewne wyglądało. W salonie siedział Niall z Liam'em, którzy dmuchali balony. Zaśmiałem się na ten widok, co zwróciło ich uwagę. Zszedłem ze schodów i podszedłem do nich. Usiadłem na kanapie i szczerze przeprosiłem. Machnęli obaj ręką.
     - Dobra. W czym mogę wam pomóc?
     - Jest sporo balonów do nadmuchania. 
     - Okej, spoko, a w ogóle Louis też będzie?
     - To zadanie Zayn'a, aby go tu sprowadzić. 
Pokiwałem głową i zabrałem balon. Oby Louis był w dobrej formie niż, gdy Zayn odwoził go do rodzinnego domu. Brakuje nam go cholernie. 

- Louis -

Jakieś kilka dni temu chłopaki postanowili zostawić mnie u rodziców w Doncaster. Nie podobało mi się to zbytnio, ale ostatecznie poddałem się. Zayn odwiózł mnie pod same drzwi, jakbym się bał, że nie dotrę. Jabym samemu nie mógł jechać. Przecież mam prawo jazdy! Nawet się z nim posprzeczałem. Wiem, że on i chłopaki chcą dla mnie jak najlepiej i kocham ich za to. Przez ten czas kontaktowałem się z nimi, ale wiadomościami, bardzo krótkimi. W końcu to miał być dla mnie odpoczynek.. Właśnie miał być. Przedwczoraj nawet nie wiem skąd Eleanor wiedziała gdzie jestem. Byłem w szoku, kiedy otworzyłem drzwi, że nogi się pode mną ugięły. Jak gdyby nigdy nic weszła sobie do domu i pokierowała się do salonu. Na całe szczęście byłem sam.

Usiadła na kanapie na co zmarszczyłem brwi. Nawet jej tego nie zaproponowałem, aby weszła. Cały czas uśmiechała się. Oparłem się o framugę i spojrzałem w jej kierunku zdezorientowanym i wściekłym wzrokiem. Co ona w ogóle sobie wyobraża, przyjeżdżając tutaj?
     - Skąd wiesz, że tutaj jestem, Eleanor?
     - To nie istotne. Spędzimy trochę czasu razem. 
    - Czego Ty ode mnie chcesz, do cholery? Powiedziałem Ci jasno i wyraźnie, że masz się ode mnie odczepić i nigdy nie pokazywać. Nie jesteśmy już razem. Której części nie rozumiesz?  
     - Pomyślałam sobie, że może wyskoczymy teraz na jakiś obiad, a później na spacer. Co ty na to? Moglibyśmy jeszcze raz spróbować.
Moje słowa w ogóle do niej nie docierały. Jakbym mówił do ściany.
      - Między mną, a Tobą nie ma nic i nie będzie.
      - Przecież może być tak jak dawnej, Louis.
      - Jesteś w dużym błędzie, wiesz? Nigdy nie będzie już jak dawniej, bo nie mam zamiaru wpakować się z Tobą w związek, bo wiem, że nie wytrzymam. Nie mogę na Ciebie nawet patrzeć. Nie potrzebuję Cię. 
     - Kochanie.. Nie wmawiaj sobie takich bzdur..
Wstała z miejsca i podeszła w moim kierunku. Złapała z obu stron mój kołnierz koszuli i go poprawiła niepotrzebnie. Spojrzała w moje oczy i nadal trzymając dłonie na koszuli przybliżyła swoją twarz do mojej. Wiedziałem, że chciała mnie pocałować, jednak ja tego nie chciałem. Odsunąłem jej dłonie od siebie i odszedłem od jej osoby. 
     - Wiem czego chcę i potrzebuję Eleanor. 
     - Powiedz. Spełnię każdą twoją prośbę.
     - W tej chwili chcę, żebyś stąd wyszła.
Moje imię z jej ust wyszło prosząco. Nie spodziewała się. 
    - Sama powiedziałaś, że zrobisz wszytko.
Uśmiechnąłem się z triumfem napisanym na twarzy. Wskazałem jej drzwi. Eleanor spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem i oznajmiła, że to nie koniec i prędzej czy później do niej wrócę. Popukałem się w głowę i odpowiedziałem, aby poszła lepiej do lekarza. Jej czerwień na policzkach mnie rozbawił. Wkurwiła się. Bardzo dobrze.
     - Wypieprzaj i nigdy nie wracaj.
Krzyknąłem w jej stronę, kiedy wsiadała do samochodu. Zatrzasnąłem drzwi domu i udałem się w stronę kuchni. Szczerze mówiąc sądziłem, że będzie gorzej i będę musiał ją wyrzucić siłą.

Tak właśnie miej więcej wyglądało głupie nasze spotkanie, którego za wszystko chciałbym uniknąć. Nie boje się Eleanor. Nie jest groźna, ale boję się tego, że przez nią będę miał kłopoty. Po tym jak wyszła z domu wróciła moja rodzina. Mama oczywiście od razu stwierdziła, że ją widziała i nawet rozmawiały przez chwilę. Z tego co mi powiedziała, co ona jej mówiła wszystko było kłamstwem. Powiedziała mojej mamie, że nadal jesteśmy razem pomimo, że już powiedziałem swojej rodzinie iż ta dziewczyna mnie nie interesuje i wspomniała, że potrzebuję czasu, wtedy do niej wrócę. Jej niedoczekanie. Jutro mam wrócić do chłopaków, Londynu. To dobrze, bo naprawdę się za nimi stęskniłem. Szkoda, że Jennifer musiała wyjechać. Nawet się z nią nie pożegnałem, za co teraz biję się w pierś. To taka świetna dziewczyna. Mam nadzieję, że Harry niczego nie spieprzy. Muszę pomyśleć nad kupieniem prezentu dla Olivii, ponieważ z tego co mówił mi Zayn ma urodziny. Ciekawe co chciałby dostać.. Muszę pogadać z Georgią. 
_______________
OD AUTORKI: Krótki wyszedł. Zdaję sobie z tego sprawę.
 Nie umiałam więcej z siebie dać. Wybaczcie, że 
musiałyście tyle czekać. Do następnego!

9 komentarzy:

  1. W końcu !! <33 super rozdział <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mg się doczekać nn :D

    OdpowiedzUsuń
  3. awww... słodkie ;p
    mam nadzieje że ona sie dogada z matką...
    nich nie wyprowadza sie ;p
    a Jen niech wroci błagam....!!
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział:). Mam pytanie co z tym drugim opowiadaniem YCMLFTB???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze ? Nie mam zielonego pojęcia. Zastanawiam się nad powrotem..ale najpierw muszę ułożyć plan na tego bloga.
      Jeśli jesteś zainteresowana to możesz zostawić gg - poinformuję ; )

      Usuń
  5. http://invisible4everr.blogspot.com/ dodaj do polecanych jak chcesz:)
    a rozdział świetny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ;<<< Nie zawieszaj bloga ;< Masz talent i świetnie piszesz, to opowiadanie jest genialne, na każdy rozdział niecierpliwie czekam (na pewno nie tylko ja) błagam pisz dalej !! proszę proszę <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ;-)) Patii

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentarz wyżej to ja :D cieszę się że piszesz rozdział !!! :) ten blog jest genialny ! <333 nieważne kiedy dodasz rozdział, wiadomo że potrzebny jest czas, ale ważne że dodasz go <33

    OdpowiedzUsuń