sobota, 29 marca 2014

I / 47

*Oczami Louis'a*

     - To ostatnie mieszkanie.
Informuje nas kobieta, która pracuje w Agencji Nieruchomości mojego dobrego znajomego, który postanowił oddać jedno mieszkanie i to zupełnie za darmo. Jak tego dokonałem? Tym bardziej, że mieszkanie jest w jednej z najlepszych dzielnic Londynu i dodatkowo budynek został wybudowany jakiś czas temu, więc mieszkania czekają tylko na to, aby je pomalować i umeblować, nic więcej. Przechodząc do sedna. Widziałem się z nim pewnego popołudnia. Przypomniałem sobie o Taylor, gdyż do mnie napisała i to spowodowało, że zacząłem temat. Opowiedziałem Mark'owi o sytuacji Taylor - tyle ile sam wiedziałem, ale też unikając niektórych informacji. Po prostu powiedziałem mu, że mam dobrą znajomą w nieciekawej sytuacji, która potrzebuje mieszkania i jeszcze coś. Zadał mi kilka pytań, na które odpowiedziałem i ostatecznie się zgodził. On zawsze był taki, w sensie pomocny. Zarabia naprawdę wielkie pieniądze, więc dla niego nieopłacenie jednego mieszkania, nie robi żadnej różnicy. Oczywiście zaproponowałem, że mógłbym płacić ile tylko będzie trzeba, ale on stanowczo odmówił. Zamiast tego poprosił o cztery wejściówki na nasz najbliższy koncert, gdyż jego córki nas uwielbiają. Pamiętam, że wtedy się z tego zaśmiałem, w sensie uśmiechnąłem i oczywiście się zgodziłem dając mu bilety z wejściem za kulisy. Wtedy jego córki poznają nas bliżej, pogadają z nami czy coś. Cieszyłem się, że się zgodził i jeszcze dodatkowo dał nam trzy różne mieszkania do wyboru - to znaczy Taylor. Po tym jak brunetka otworzyła mieszkanie razem z Taylor rozejrzeliśmy się po mieszkaniu: przedpokój, łazienka, salon, dwie sypialnie, jeden pokój gościnny, mała biblioteka i jeszcze jakieś pomieszczenie, na które nie zwracałem dużej uwagi. Spojrzałem na dziewczynę, która rozglądała się po jednym z pomieszczeń. Jak zauważyłem kobieta z Agencji Nieruchomości ulotniła się z lokalu, aby dać nam czas do namysłu. Podszedłem bliżej dziewczyny, której położyłem rękę na ramieniu. Najchętniej bym ją przytulił. 
     - I jak Ci się podoba?
Spytałem cichym, ale zrozumiałem głosem jednocześnie się wpatrując na widok poza balkonem na budynek na przeciwko. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Zauważyłem, że dziś wyjątkowo była bardzo cicha, odkąd jej powiedziałem, że mam dla niej niespodziankę. Ucieszyła się, ale kiedy dowiedziała się o co chodzi, zamilkła i mówiła tylko coś czasami, można powiedzieć, że bardzo rzadko i tylko jeśli naprawdę musiała. Stanąłem naprzeciwko jej sylwetki i spojrzałem w jej niebieskie oczy, które były wpatrzone w jej splecione dłonie, jak zauważyłem. Ułożyłem palec wskazujący pod jej podbródkiem i podniosłem go tak, aby jej wzrok był skierowany na mój. Jej oczy były wypełnione szklankami i w tym momencie zastanawiałem się, kiedy je wypuści - wiem, idiota ze mnie, że tak myślę. Zagadką było dla mnie również to, dlaczego w ogóle się tam pojawiły. Jej tęczówki błądziły po moich oczach, raz po prawym, a zaraz po lewym.
     - O co chodzi?
Mruknąłem łagodnym głosem. 
     - To za dużo.
Wyszeptała ledwie słyszalnie. Gdybym stał kilka kroków dalej, jestem pewien, że musiałbym ją poprosić o powtórzenie tego co powiedziała kilka sekund temu. Taylor pokręciła głową przecząco - ponownie ją skierowała w dół - tak, że widziałem jak jej kucyk pokiwał się lekko z prawej na lewą stronę. Zmarszczyłem brwi w lekkiej dezorientacji. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył, powodując tym samym odsunięcie się ode mnie. Zaczęła robić małe kroki chodząc po pomieszczeniu, w którym się znajdywaliśmy. Odwróciłem się w jej stronę, aby ją widzieć. Jej prawa dłoń zaczesała grzywkę do tyłu, a po chwili obie dłonie opadły wzdłuż jej ciała. W momencie, w którym miałem się odezwać, ona pokiwała głową przecząco, abym się nie odzywał. Wziąłem to za znak, że chce pomyśleć, przeanalizować całą sytuację, mieć chwilę ciszy, co postanowiłem uszanować.
     - Ja..ja nie mogę przyjąć, tego prezentu od Ciebie. To jest stanowczo za dużo jak dla mnie. Znamy się niecały miesiąc, a Ty mi proponujesz mieszkanie od tak, na pstryknięcie palcami. Dodatkowo mam nie płacić za nie i mogę sobie je jeszcze urządzić za darmo jak chcę. Nie potrafię tak. Wybacz, Louis. 
Wyczułem w jej głosie lekkie zdenerwowanie.
     - Już Ci tłumaczyłem, że to zasługa Mark'a. On lubi pomagać innym, a Ty jesteś osobą, która tego potrzebuje. Chcę Ci pomóc, chcę żebyś była bezpieczna razem ze swoją córeczką, rozumiesz? Nie zniosę myśli, że kiedy się nie widzimy Tobie może coś grozić, a oboje dobrze wiemy, że nie mieszkasz w bezpiecznym miejscu. Na każdym rogu stoi jakiś bandzior, alkoholik czy psychopata, który mógłby Cię zaatakować.. 
Pokręciłem głową przecząco, chcąc odsunąć od siebie złe myśli.
     - Nic nam się nie stanie. Umiem zadbać o siebie i o Sue. Przez ten cały czas sobie jakoś radziłam, nikt mi nie pomagał, bo nawet moim biologicznym rodzicom było szkoda, dać mi jakiekolwiek pieniądze. Ojciec nawet chciał mnie wyrzucić z mieszkania. Zrezygnowałam ze szkoły i poszłam do pracy byleby tylko zarobić i dać Sue wszystko co tylko mogłam. Ty nie musiałeś nic robić, wszystko dostałej na złotej tacy i łatwo Ci teraz tak pieprzyć.
Pokręciłem przecząco głową, kiedy mówiła o tym, że wszystko dostałem tak po prostu, na pstryknięcie palcami - nie przerwałem jej jednak. Z początku jej głos był bardzo łagodny, ale z chwili na chwilę robił się chłodny, a ostatecznie czułem, że ma ochotę na mnie nakrzyczeć. 
     - Taylor..
    - Nie. Przestań, Louis. Dziękuję, że chcesz mi, to znaczy nam pomóc, doceniam to, ale nie mogę tego przyjąć. Przykro mi.
Z chwili na chwilę byłem coraz bliżej jej osoby. W końcu stanąłem przed nią i złapałem jej dłonie w swoje, jednak one cały czas były ułożone wzdłuż jej ciała. Spojrzałem w jej oczy, które wyrażały zagubienie. W tym momencie chciałem jej wyjawić tyle rzeczy..Po chwili ocknąłem się i powiedziałem pewnie:
     - Możesz.
     - Nie, nie mogę.
     - Możesz, Taylor. Przyjmij ten prezent ode mnie, chociażby ze względu na Sue. Dzięki temu będziesz miała więcej możliwości. Małą będziesz mogła zostawić z opiekunką, którą znam już kilka lat i mam do niej pełne zaufanie. Pójdziesz do pracy, będziesz zarabiać i w końcu Twoje życie nabierze więcej barw. Po prostu mi zaufaj, a wszystko będzie dobrze.
Uśmiechnąłem się do niej szeroko, kiedy dostrzegłem, że podczas mojej wypowiedzi jej oczy były wpatrzone w moje, słuchała mnie i to było dla mnie ważne, gdyż chciałem, aby moje słowa do niej trafiły, aby zrozumiała, że chce dla niej jak najlepiej, dla niej i dla Sue.
     - Jak ja Ci się odwdzięczę, co?
Po tym pytaniu już wiedziałem, że jest zdecydowana.
     - Nie jesteś mi nic winna.
Dodatkowo pokiwałem głową, aby potwierdzić swoje słowa. Delikatnie pogładziłem bokiem kciuka jej lewy policzek. Nawet nie zorientowałem się, kiedy moje lewe przedramię oplatało jej talię. Taylor zamknęła powieki i wtuliła się w moją dłoń. Przytuliłem ją do siebie i pogłaskałem po plecach. Tak bardzo tego pragnąłem, od dłuższego czasu. Moja dłoń, która jeszcze chwilę temu dotykała jej policzka, teraz wczepiona była w jej długie, miękkie włosy. Dziewczyna odsunęła się ode mnie lekko i spojrzała w moje oczy. Zauważyłem jak przegryza swoją dolną wargę, jej policzki lekko czerwienieją. Zbliżyłem swoją twarz w kierunku jej. Chciałem dotknąć jej warg swoimi, chciałem, a wręcz pragnąłem ją pocałować. W momencie, w którym nasze usta miały się złączyć, oboje usłyszeliśmy osobę trzecią w tym samym pomieszczeniu co my. Dobrze wiedziałem kto to i najchętniej posłałbym ją do piekła. Byłem tak blisko.. Odsunęliśmy się oboje od siebie i stanęliśmy tak, że nasze ramiona prawie się stykały ze sobą.
     - Jest Pani już zdecydowana?
Blondynka o krągłych kształtach, która była średniego wzrostu najpierw spojrzała na mnie, ale zaraz jej pytający wzrok spoczął na Taylor, która była lekko zakłopotana obecną sytuacją w jakiej się znalazła - czułem to. 
     - Tak, jest zdecydowana. Bierze to mieszkanie.
   - Wspaniale. W takim razie moglibyśmy podpisać papiery już teraz? Wystarczy tylko, że dalibyście państwo chwilę czasu, aby notariusz mógłby się zjawić, załatwilibyśmy wszystkie sprawy i jeszcze dziś otrzymałaby Pani klucze do lokum.
     - Sądzę, że tak będzie dobrze.
Taylor odpowiedziała ciepłym głosem i uśmiechnęła się do starszej kobiety, na co ta odwdzięczyła się tym samym. Wskazała na telefon i wycofała się do innego pomieszczenia, aby zadzwonić.

Kilka dni później.


Razem z Taylor umówiłem się, że spotkamy się przed nowym blokiem. Zaproponowałem jej również, aby wzięła ze sobą Sue. Dawno nie widziałem tej kruszynki i się za nią stęskniłem. Jest naprawdę śliczna i słodka. Dokładnie tak jak jej mama. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy parkowałem samochód na parkingu. Idąc w kierunku Taylor, która już na mnie czekała, odwróciłem się lekko, aby na małym pilociku kliknąć 'zamknij'. Samochód wydał z siebie ciche piknięcie, które potwierdziło czynność. Przytuliłem dziewczynę i pocałowałem ją w prawy policzek. Ukucnąłem obok wózka, w którym była Sue. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i złapałem jej małą rączkę. Dziewczynka również się do mnie uśmiechnęła. Podałem jej do rąk małą zabawkę, w postaci miśka. Mam nadzieję, że ma dziś dobry humor, bo nie chciałbym, aby Taylor się denerwowała. Chcę, żeby ten dzień był udany, naprawdę udany. Wstałem na równe nogi, pozostawiając zainteresowaną Sue nową zabawką. 




     - Gotowa?
Spojrzałem przyjaznym, a zarazem pytającym wzrokiem na Taylor, która pokiwała niepewnie głową twierdząco. Dziś nadszedł dzień, aby sprawdzić efekty pracy osób, które pracowały w mieszkaniu. Mieli nadać kolory ścianą, umeblować i zrobić kilka innych rzeczy w tym lokum - tak jak chciała Taylor, która była strasznie nieśmiała decydując się na cokolwiek. Pamiętam jaka była zszokowana i zaniepokojona, gdy robiliśmy zakupy 'meblowe'. Te ceny ją przerażały, ale cały czas jej przypominałem, aby o tym zapomniała, nie miała o nic się martwić. Skierowaliśmy się do wejście do bloku. W recepcji siedziała starsza kobieta, która uśmiechnęła się do nas ciepło. Cieszyłem się, że Mark w swoich projektach umieszcza recepcję, ochronę i inne ważne rzeczy. Gdyby recepcjonistka miałabym wpuścić do Taylor czy do innego mieszkańca tego budynku osobę z zewnątrz, musiałaby ona znaleźć się na liście, bądź dostać pozwolenie na wejście, po zadzwonieniu do mieszkania. Daje mi to jeszcze mniejszą ulgę, że gdyby jej ojciec się zdenerwował i chciał do niej przyjść to do niej nie wejdzie. Dokładnie pamiętam dzień, kiedy był na nią wkurwiony jak sam skurwysyn - wybaczcie za wyrażenie, ale uwierzcie mi, mógłbym użyć gorszych słów na tą całą sytuację. Chciałem jej pomóc zabrać wszystkie rzeczy, które należały do niej i zatrzymać do momentu, w którym mogłaby je już umieścić w swoim nowym mieszkaniu. Nie sądziłem, że będzie to taki duży problem. Oczywiście Taylor próbowała mnie powstrzymać i cały czas mówiła, że sobie poradzi, ale ja byłem nieugięty. Po części chciałem jej naprawdę pomóc, ale też z drugiej strony byłem ciekawy jak dotychczas mieszkała, jacy są jej rodzice - to nie ma znaczenia, bo nikt nie może sobie ich wybrać. 

Taylor była bardziej zdenerwowana niż kiedy prawie się pocałowaliśmy, ale przerwała to pośredniczka z Agencji Nieruchomości. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Jej strach był zapewne spowodowany tym, że za chwilę wejdę razem z nią do jej mieszkania i poznam jej rodziców. Tak naprawdę nie obchodziło mnie to jacy oni są, przecież każdy rodzic jest inny, ważne, że się go ma. Dziewczyna wspominała, że jej ojciec chciał ją wyrzucić z mieszkania, bo zajmuje tylko niepotrzebnie miejsce, więc w porządku. Skoro woli więcej przestrzeni od własnej córki, to będzie to miał. Szkoda tylko, że po pewnym czasie będzie tego żałował, a Taylor może mu tego nie wybaczyć - nie wiem, nie mówię więcej, bo nie wiem co będzie i co ona by zrobiła w takiej sytuacji. W momencie, w którym miała już otworzyć drzwi, zatrzymała się i odwróciła w moją stronę. Z jej miny i oczu mogłem wyczytać pytanie: 'Jesteś pewny? Możesz się jeszcze wycofać'. Nie ma mowy, nigdzie się nie wybieram. Pokiwałem przecząco głową, a dziewczyna westchnęła cicho i pokiwała głową. Oboje weszliśmy do mieszkania. Zamknąłem za sobą drzwi. Poczułem drobną dłoń na swoim nadgarstku. Taylor pociągnęła mnie w stronę - jak przypuszczam - swojego pokoju, który był mały i dodatkowo dzieliła go z Sue. Usadziła mnie na łóżku dla jednej osoby i sama zajęła się pakowaniem. Widziałem jak pakuje rzeczy w pośpiechu, tak jakby chciała już wyjść, a najlepiej tutaj w ogóle nie przychodzić. Złapałem ją za dłoń, co spowodowało, że jej wzrok spoczął na mnie. Przyciągnąłem ją w swoim kierunku tak, że stała pomiędzy moimi udami. Złapałem ją za kark, aby delikatnie pochyliła się w moją stronę, zrobiła to. Szepnąłem jej w usta 'będzie dobrze'. Chciałem, żeby się rozluźniła. W momencie, w którym miałem złączyć nasze wargi, usłyszałem trzask drzwi. Mam pecha, czy co? Najpierw pośredniczka, a teraz..jej mama.
     - Dzień dobry. 
Przywitałem się jednocześnie wstając. Podszedłem bliżej i podałem jej dłoń. Kobieta odwzajemniła gest szybko, ale jej wzrok przeniósł się na jej córkę. Widziałem dezorientacje w jej oczach. Więc Taylor im nie powiedziała. Sam nie wiedziałem czy to dobrze..W sumie dziewczyna nic nie wspominała o tym, że jej mama również chce, aby się wyprowadziła, więc chyba jest za nią. Kobieta wychodzi z pokoju, a ja podchodzę do Taylor. Jej wzrok jest wpatrzony w drzwi i czuję, że ona coś przypuszcza, jednak się nie odzywam. Chwilę później przyznaję sobie rację, kiedy do pokoju wpada jej ojciec.
     - Co to ma znaczyć, kurwa?
Mężczyzna wskazuje na dużą, czarną torbę, która jest w połowie zapełniona. Oddycham z ulgą, że Sue nie ma z nami w tym samym pomieszczeniu. Kruszynka pewnie by się rozpłakała. Od mężczyzny czuję alkohol. 
     - Dzień dobry.
Postanawiam odwrócić jego uwagę od niej i skierować ją na sobie, gdyż zauważyłem jak Taylor próbuje się schować za moją sylwetką, w taki sposób, aby tego nikt nie zauważył, a w szczególności jej ojciec, który spogląda na mnie, ale zaraz wraca wzrokiem na córkę. Jej matka stoi za mężczyzną.
     - Dobry. Mam rozumieć, że się wyprowadzasz? Powiedz mi kochana córeczko dokąd pójdziesz, no dokąd, kurwa? Znalazłaś sobie sponsora, mała dziwko, tak?
      - Niech Pan uważa na słowa.
      - Nie będzie mi żaden gówniarz mówił, co mam robić.
Podchodzi bliżej Taylor, ale wysuwam się, aby ją zakryć. Czuję jak dłońmi ściska tył mojej białej koszulki. Moje oczy ciskają pioruny w stronę jej taty.
      - Taylor jest dorosła i ma prawo robić co chce. 
   - Dopóki ja ją utrzymuję, będzie tak jak ja chcę! Wypierdalaj z mojego mieszkania smarkaczu, a Ty zapomni, że gdziekolwiek pójdziesz. Zostajesz tutaj, chyba, że chcesz pożegnać się z Sue. Wybieraj.
Mężczyzna wychodzi, a ja odwracam się i widzę, jak ciało Taylor opada na łóżko. Dłońmi zakrywa twarz, słyszę jej płacz. Siadam obok niej i przytulam ją do swojej klatki piersiowej. 
     - Przykro mi.
Odzywa się jej mama i również wychodzi z pokoju. Zabieram Taylor na swoje kolana i przytulam ją do siebie. Próbuje się odsunąć, zaczyna mnie okładać jej małymi piąstkami po piersi, ale łapię jej nadgarstki i ponownie do siebie przytulam. Pociąga nosem i czuję jak jej ręce oplatają moją szyję, a ciało przylega do mojego.
     - Nie mogę jej stracić.
     - Nie stracisz, obiecuję.

Siedziałem z Taylor jeszcze jakiś czas. Doszła do wniosku, że nie może się wyprowadzić, nie chce stracić Sue. Nie rozumiałem tego, ale wyjaśniała mi tę sytuację. Nie mieściło mi się to w głowie, że nie pozwalają jej zabrać ze sobą córki. Uspokoiłem ją i zaprzeczyłem temu, że nie może się wyprowadzić. Musi być po prostu cierpliwa, dlatego postanowiliśmy, że będzie mieszkać jeszcze kilka dni ze swoimi rodzicami, do momentu aż wymyślę coś. Dziś tata Sue poszedł do pracy, więc Taylor udało się namówić matkę, aby zabrała maleństwo na spacer - rzecz jasna, ten spacer to nasze spotkanie. Taylor mieszkanie mieściło się na dziesiątym piętrze. Dobrze, że była winda, nie będzie miała problemu z wózkiem. Podałem jej klucze od mieszkania, które otrzymałem je rano, a sam zająłem się wózkiem, pozwalając tym samym, aby dziewczyna weszła pierwsza. Musiałem przyznać, że mieszkanie było naprawdę ładne. 



Wszystko ze sobą idealnie współgrało. Najważniejsze jednak dla mnie było to, aby one się w nim czuły dobrze, a co najważniejsze bezpiecznie. Dzięki temu mieszkaniu Taylor miała naprawdę więcej możliwości. Nie musiała się gnieździć w małym pokoiku, z jedną łazienką na cztery osoby - niby to nie dużo, ale wiecie, skoro ma się małe dziecko, to jest to niemały problem. Tym bardziej, że opiekunka była na telefon - wystarczyło zadzwonić i się z nią umówić, a ona pojawiłaby się od razu. Miałem dla Taylor jeszcze dwie niespodzianki. Miałem cichą nadzieję, że je po prostu przyjmie, a jeśli nie to będę robił wszystko, aby ją do nich przekonać. Spojrzałem na Taylor, kiedy miałem Sue na rękach. Jej duże niebieskie oczy - po mamie - rozglądały się po wnętrzu. Dziewczyna obróciła się w naszą stronę, w momencie, w którym podawałem smoczek do ust Sue.
    - Jest pięknie, naprawdę. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
    - A więc uwierz.
Uśmiechnąłem się do niej ciepło. Dziewczyna podeszła do nas.
    - Od teraz będzie już tylko lepiej. 

________________________
OD AUTORKI: Śpieszę do was z notką, gdyż rozdziały zaczęły pojawiać się co tydzień w soboty. Szczerze myślałam, że nie zdążę, ale na szczęście skończyłam go. Rozdział jest tylko z perspektywy Louis'a, dzięki czemu możecie zobaczyć co się u niego dzieje. Podejrzewam, że w następnym będzie z Liam'em, a w jeszcze następnym z Niall'em. Rozdział Fifty (czyt. 50) będzie pewnie skupiony na Olivii, a może na wszystkich - myślałam też coś o formie rozdziału podsumowującego, ale nadal takiego jak pozostałe, chociaż nie do końca. Jeszcze nie wiem, ale co do Niall'a i Liam'a jestem prawie pewna. Zobaczymy jak to będzie. Przypominam o KONKURSIE! Screen z równą liczbą 50.000 tyś. na blogu (wyświetlenia, na samym dole). Wygrana to pięć pytań, dwa z nich możecie wykorzystać naprawdę mądrze. Zdjęcie wysyłacie na: TheNiebieskookaBlog@o2.pl

~ Mała ♥

wtorek, 25 marca 2014

I / 46

  KONKURS! - Informacje w notce. Przeczytane? = Skomentuj.
  Zajrzyj TUTAJ. Zmiana wyglądu głównych bohaterów.

  Bez jakichkolwiek przeszkód udaje nam się dotrzeć do dużego, czarnego Van'a. Oddycham z ulgą, kiedy już siedzę na czarnej, miękkiej kanapie. Chłopaki zaproponowali mi, że mogą mnie odwieźć do mojego mieszkania i przy okazji zobaczyć gdzie to dokładniej jest. Nie sprzeciwiłam się. Szczerze mówiąc wolałam jechać z nimi niż z tatą. Wiem, że gdybym wybrała jego, zasypałby mnie pytaniami, a ja prędzej czy później bym pękła i wszystko powiedziała, a ja nie chcę mu zaprzątać sobą głowy, gdyż wiem, że martwi się o mamę, a ona jest teraz najważniejsza. Poza tym, dziwnie bym się czuła - nieswojo/skrępowana - mówiąc mu o tym, co się wydarzyło. Dowie się w swoim czasie. Sama muszę dowiedzieć się wielu rzeczy, żeby coś w ogóle komuś powiedzieć.

Około piętnastu minut później samochód parkuje na parkingu przed moim blokiem. Razem z chłopakami wysiadam z auta. Cała piątka rozgląda się po okolicy, ale wydaje mi się, że ich uwagę najbardziej przyciąga budynek. 
      - Ładnie tu i spokojnie.
Odzywa się Liam, który posyła mi uśmiech. Odwzajemniam to.
     - Pewnie jesteś zmęczona i chciałabyś zostać sama, dlatego my będziemy już jechać. Masz nasze numery, zawsze możesz zadzwonić, gdyby coś się działo.
Kiwam głową potwierdzając słowa Louis'a i posyłam im wdzięczny uśmiech. Są naprawdę dobrymi chłopakami. Jestem im wdzięczna, że pomimo ich przyjaciel mnie zranił, oni mi pomagają, zamiast iść do niego i nie wiem.. Nie wiem co zazwyczaj dzieje się w gronie chłopaków, gdy ten zrywa z dziewczyną, nieoficjalnie. Zayn był moim pierwszym chłopakiem. Z nim przeżyłam najwięcej i dużo doświadczyłam, ale tego..nie. Każdy z chłopaków przytula mnie opiekuńczo i po kolei wsiadają do samochodu.
      - Będzie dobrze. Uśmiechnij się.
Niall przykłada opuszki palców wskazujących do kącików moich ust, aby je unieść w górę. Udaje mu się, a ja się uśmiecham mimowolnie. Cmoka mnie w prawy policzek i jako ostatni wsiada do samochodu. Macham im na pożegnanie i udaję się do swojego mieszkania, aby w końcu odetchnąć spokojnie, żeby pomyśleć. Zamykam drzwi, które zamykam na klucz - tak, czuję się przez to o wiele bardziej bezpieczna. Odkładam torbę z moimi rzeczami w przedpokoju i idę do kuchni. Jest w niej mały nieporządek - wszystko leży tak jak zostawiłam. Rozglądam się po wnętrzu i orientuję się, że nie wiem co mam dalej zrobić, co mam zrobić ze sobą. Gdyby teraz Zayn.. nie, nie! Nie mogę tak myśleć. Muszę przywyknąć, że wszystko się zmieni, nie będzie już tego. Czuję wzbierające łzy, nie powstrzymuję ich, gdyż nikt mnie nie widzi ani nie słyszy, więc mogę spokojnie popłakać. Najbardziej to bym chciała stanąć na jakieś skale i krzyczeć, nieważne co, po prostu krzyczeć i słyszeć echo. Nikt by się nie skarżył z sąsiadów czy coś..nawet ich nie znam. Cieszę się, że nie dałam drugiego klucza Mulatowi, gdyż mógłbym w każdej chwili tutaj przyjść, a ja przynajmniej mam pewność, że jeśli nawet by chciał, to i tak tutaj nie wejdzie. Pytanie, czy w ogóle by tutaj przyszedł. Wzruszam ramionami. Przeciągam rękawy niebieskiego sweter i wycieram nim kąciki swoich oczu. Zabieram laptopa z małej ławy i idę z nim do sypialni. Siadam na łóżku, na brzuchu i kładę go przed sobą, po czym uruchamiam. Mam nadzieję, że zastanę Jennifer. Tak bardzo chcę z nią pogadać. Jest dopiero 18, a ja wiem, że gdy będę szła spać, nie zasnę. Zacznę rozpamiętywać wszystko, płakać i Bóg wie co jeszcze.. Wiem, że tak będzie. Mówiłam już, że spotkanie Zayn'a, było najlepszym co mnie w życiu spotkało? Tak? Jeśli tak, to powtarzam się, bo to prawda. Pomimo tego, jak się teraz dzięki niemu czuję.. Uruchamiam Skype'a i szukam Jeni. Nie ma jej. Zapewne teraz robi coś bardziej pożyteczniejszego niż ja. Słyszę swój telefon. Telefon! Boże, tak dawno się z nimi nie widziałam. Tak, śmiejcie się ze mnie. Sięgam go z szafki nocnej obok łóżka i orientuję się, że mam około 15 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. Wszystko jest od Tom'a, poza jedną wiadomością, abym wysłała wiadomość, żebym spróbowała swojego szczęścia..akurat. Moje szczęście jest gdzieś zupełnie indziej niż ja.. Zamykam laptopa, ale go nie wyłączam i odkładam na bok. Zwijam się w kulkę i przykrywam dużym kocem.

Dwie godziny później.


Razem z Zayn'em trzymamy się za dłonie, którymi kołyszemy. Uśmiecham się do niego, a on to odwzajemnia i całuje mnie w skroń. Chichoczę cicho i oboje skręcamy w prawo. Robimy jeszcze kilka kroków i zbliżamy się w stronę kina. Chłopak przepuszcza mnie w drzwiach. Razem przeglądamy po gablotach filmy i po ścianach, gdzie są zamieszczone ekrany, a na nich okładka filmu. Oboje jesteśmy zgodni. Zayn idzie po bilety, a ja po jakieś jedzenie. Spotykamy się kilka minut później przed salą. Jakiś starszy pan sprawdza nasze bilety i nas wpuszcza do pomieszczenia. Siadamy w swoim rzędzie i na swoich fotelach.

      - Co powiesz na to, abyśmy wybrali się we dwójkę poza Londyn? Odpoczęli od codzienności, nacieszyli się sobą..
Pyta Zayn. Jego palec serdeczny jeździ delikatnie po moim przedramieniu w tę i z powrotem. Jego wzrok jest również na tym skupiony, więc ja też zerkam. Film się jeszcze nie zaczął, a na sali słychać szepty, dlatego uspokajam się myślą, że nie tylko my rozmawiamy i że nie będzie nas tak słychać. Po chwili analizuję ponownie jego pytanie i patrzę na niego zdziwiona. Kiedyś już dostałam od niego taką propozycję, ale z uwagi na to, że się trochę pokomplikowało, musieliśmy zostać na miejscu i spędzić ten czas, tak jak go spędziliśmy. W sumie to przeze mnie. Sądzę, że powinnam mu to wynagrodzić, chociaż dobrze wiem, że Zayn nie ma do mnie o to żalu.
      - Tak, pewnie. 
Kiwam głową i łapię kilka orzeszków pokrytych czekoladą, które wkładam sobie do ust. Mulat patrzy na mnie uważnie i uśmiecha się szeroko. W momencie, w którym mam włożyć sobie kolejne dwie kuleczki, jego palce oplatają mój nadgarstek i przybliża moją rękę do siebie. Opuszki moich palców dotykają jego ust, które rozchyla, a ja wpuszczam do nich orzeszki w czekoladzie. Biorę kolejną porcję dla siebie i uśmiecham się szeroko do niego. Chłopak po chwili śmieje się głośno, zwracają uwagę niektórych osób. Na szczęście nie rozpoznają go, tylko te co siedzą najbliżej, ale on je prosi, aby nic nikomu nie mówiły. Godzą się ucieszone, a chłopak daje im autograf. Ponownie spogląda na mnie i cicho się śmieje, a ja marszczę brwi, gdyż jestem skonsternowana jego zachowaniem. 
      - Masz coś tutaj.
Wskazuje palcem kącik moich ust. Rumienię się delikatnie. Serio? Musiałam się ubrudzić, jak małe dziecko? Mój Boże. Jak zwykle mam szczęście..Przykładam palec i chcę zetrzeć czekoladę ze swojej twarzy, ale Zayn kiwa głową przecząco i przysuwa się w moją stronę. Czuję jego oddech na swojej szyi, po chwili czuję jego oddech na mojej szczęce, gdzie składa małego całusa. Patrzy na mnie i całuje ubrudzone miejsce. Czuję jego język, na co się odsuwam, gdyż mnie to gilgocze. Cmoka mnie jeszcze raz w kącik ust.
      - Już jesteś czysta.
Uśmiecha się i puszcza mi oczko. Biorę kilka łyków soku pomarańczowego z plastikowej butelki. Proponuję chłopakowi, ale on kiwa głową przeczącą na znak, że nie jest spragniony. Kończą się reklamy, a ja porządkuję siebie i siadam wygodnie. Zayn klepie swoje kolana, ale ja kręcę przecząco. Wzrusza ramionami i podnosi się. Bierze mnie na ręce i ponownie siada, a ja na jego kolana.
      - Jesteś niemożliwy!
Piszczę, kiedy jego ręka błądzi pod moją sukienką i dotyka lewego uda od wewnątrz. Jego palce szybko przebiegają w górę, łapię go za nadgarstek i odsuwam od siebie. Patrzy na mnie, a ja na niego i już wiem co to oznacza. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz, na samą myśl, co będzie później. Uśmiecha się cwaniacko, a ja kiwam głową potwierdzają ten gest. Oplatam jego kark i przybliżam w swoją stronę. Całuję go w usta delikatnie, a podczas tego czuję jak jego ręce wkradają się na moją talię. Oddalam się od niego z cichym cmoknięciem. W jego oczach tańczą iskierki. 
      - Kocham Cię.
Wyznaje, a ja ponownie łączę nasze wargi. Sadowię się wygodnie na jego kolanach i akurat widzimy początek filmu, który oboje wybraliśmy. Czuję ciepło Zayn'a i jego dłonie, ramiona, które idealnie mnie oplatają. Jestem szczęśliwa, bezpieczna przy nim. Jeśli będzie nam się tak układać cały czas, to będzie cudownie. 
      - Nie!
Krzyczę rzucają się na różne strony na łóżku. Zaciskam dłonie na prześcieradle i gwałtownie się podnoszę, równocześnie otwierając powieki. Próbuję unormować swój szybki oddech. Łapię się dłońmi w okolicy szyi. Biorę długi wdech i wydycham powietrze. Uspokajam się w myślach, że wszystko jest dobrze. Zapalam małą lampkę na szafce nocnej. Patrzę w stronę balkonu. Jego okna nie są zasłonięte, a ja widzę, że na dworze jest ciemno. Mrugam kilka razy powiekami i szukam swojego telefonu. Badam ręką materac i w końcu na niego natrafiam. Jest kilka minut po 23. Rzucam go obok siebie i biorę kilka łyków wody ze szklanki. Opieram się plecami o wezgłowie łóżka i podciągam kolana pod brodę. Wpatruję się w okno, w widok za nim. Bezchmurne niebo nocą jest piękne. Moje myśli wracają do momentu zanim się obudziłam.



Miałam szczerą nadzieję, że uda mi się przespać całą noc, że wstanę rano, zacznę nowy dzień i wszystko będzie dobrze, ale..jednak ktoś chce, aby tak nie było. Wspominałam, że chcę poznać osobę, która zaplanowała scenariusz mojego życia? Nie? Tak? Jeśli tak - a prawdopodobieństwo jest większe na 'tak' niż 'nie' - to powtarzam się, bo to prawda. Chciałabym mu wykrzyczeć i powiedzieć, zapytać co ja takiego mu zrobiłam, że teraz on niszczy mi życie, dlaczego nie może być po prostu normalnie, tak jak było kilka dni temu? Wiem, że to jest nierealne, ale mówią, że marzyć zawsze można. Ten sen..byłby piękny, gdybym tylko faktycznie była z Zayn'em. Wtedy mogłabym mu opowiedzieć co mi się śniło i byłam bym prawie pewna, że to by się wydarzyło naprawdę. Nie wiem co mam myśleć. Nie sądziłam, że Zayn..ze mną zerwie. To znaczy miałam tam jakiś czarny punkcik w głowie, który oznaczał, że możemy nie przetrwać, aż do momentu, kiedy będziemy mieli dwa razy więcej lat niż teraz, a może nawet i trzy razy więcej. Myślałam, że to będzie trochę inaczej, ale tego się nie spodziewałam. Przynajmniej się dowiedziałam..Jest mi smutno, że w ten sposób. Mógł przyjść, powiedzieć, że znalazł sobie kogoś lepszego..a ja wiem, że bym tego nie rozumiała, załamał się, ale lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo. Wiedziałabym na czym stoję, a w obecnej chwili jestem w kropce, niestety. Mam szczerą ochotę do niego teraz zadzwonić, powiedzieć, żeby przyjechał i przytulił mnie, ale..ale to nie jest możliwe. Moje ciało się kuli na dużym materacu. Jestem na nim jak mała mrówka, która jest zagubiona. Z moich oczu płyną łzy co jakiś czas, a ja próbuję sobie wmówić, że to jest złe i że będzie jeszcze dobrze, ale większa część mnie nie chce wierzyć tej mniejszej części. Za chwilę przywitam niedzielę i mam nadzieję, że spędzę ją z kimś, nie będę musiała siedzieć sama. Będę musiała przygotować sobie strój na poniedziałkowe rozpoczęcie roku w nowej szkole. To chyba dobrze. Poznam nowe osoby, zapomnę i jakoś to będzie. On będzie żył swoim życiem, a ja..jakoś sobie poradzę. Mówią, że chłopaki przychodzą i odchodzą. Zgadzam się, ale.. 'W pewnym momencie, w Twoim życiu, w końcu pojawi się taka osoba, którą będziesz chciała zatrzymać przy sobie, ale niestety nie będziesz mogła nic na to poradzić. Ona odejdzie, a Ty będziesz cierpieć'.

Około godziny 15.

Siedzę w środku salonu na miękkim dywanie. Telewizor gra nie głośno, ale ja i tak na to nie zwracam uwagi. Jestem obecna ciałem, ale duchem to już zupełnie coś innego. Mieszkam tutaj od kilku dni, a bałagan jest naprawdę duży i zrobiony w zaledwie kilka minut. Z przypływu złości zaczęłam wszystko zrzucać z półek, szafek. Rozglądam się po wnętrzu i szczerze mam to gdzieś jak to wygląda. Mogło być gorzej. Mój telefon cały czas wibruje, a ja wiem, że ktoś próbuje się ze mną skontaktować. Problem tkwi w tym, że ja nie chcę. Chcę być sama. Dostrzegam niedaleko mnie paczkę papierosów. Sama nie wiem skąd się tutaj wzięły, ale jestem wdzięczna, że je widzę. Szybko odpakowuję paczkę i biorę jednego. Podpalam go ogniem z zapalniczki i zaciągam się. Każdy wydech siwego dymu oddala tysiąc emocji, które się we mnie nadal gromadzą. Papieros jest dla mnie czymś uspokajającym, bądź oznaką, że jestem zdenerwowana. W tym przypadku raczej nie muszę wam tłumaczyć, dlaczego go zapaliłam.


Wyrzucam peta przez balkon i w momencie, w którym mam usiąść na swoim miejscu, dzwoni dzwonek do drzwi. Oblizuję górną wargę. Ktoś zapukał trzy razy, a ja nadal stoję nieruchomo. Dawniej już stałabym przy drzwiach, aby tylko zobaczyć kogo niesie, ale nie dzisiaj, nie teraz. Mój telefon ponownie wibruje, a mój wzrok na nim ląduję.
      - Wiem, że tam jesteś. Otwórz mi. Musimy porozmawiać.
_________________________
OD AUTORKI:  Kto chce porozmawiać z Olivią? Piszcie swoje propozycje, a tymczasem ja przypominam wam o KONKURSIE. Wystarczy zrobić screen'a bloga z równą liczbą: 50. 000 tysięcy wyświetleń. Kto pierwszy wyśle zdjęcie na e-maila: TheNiebieskookaBlog@o2.pl wygra! Do wygrania jest pięć pytań do mnie/opowiadania (TEGO). Dwa pytania z pięciu można wykorzystać na zapytanie o coś naprawdę dobrego np. Jak zakończy się ten blog? (To jest przykład, jednak wolałbym, abyście mnie nie pytały o to, gdyż ja sama nie wiem jak się on zakończy. Co jakiś czas mam inny pomysł na zakończenie, a poza tym do tego jeszcze trochę zostało). Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam TUTAJ. Do następnego!

~ Mała ♥

niedziela, 16 marca 2014

I / 45

Przeczytaj notkę na dolę.

*Oczami Olivii*- Sobota. 

Czuję dziwny nacisk w środku głowy i nie potrafię nic na to poradzić. Zaciskam powieki i maszczę brwi. Chcę się go pozbyć. Poruszam prawą dłonią i czuję, że w okolicy nadgarstka mam coś przyczepione, na twarzy też coś mam, ale chwilę później to ginie, a ja zaczynam pokasływać. Otwieram powieki i mrużę oczy na jasne światło w pomieszczeniu. Próbuję się podnieść, ale to na nic. Co jest nie tak? Kiedy mój wzrok przyzwyczaja się do światła rozglądam się i dostrzegam duże okno po mojej prawej stronie, ściany są białe, pod jedną z nich jest czarna i nieduża kanapa, a ja leżę na łóżku..
     - Dzień dobry córeczko. 
Słyszę dobrze mi znany głos. Spoglądam na lewo i dostrzegam tatę, który siedzi na krześle, trzyma moją dłoń, w swoich obydwóch i uśmiecha się do mnie ciepło. Widzę, że jest zmęczony, co pozwala mi sądzić, że spędził tutaj całą noc, bez snu. Chcę się odezwać i dowiedzieć się czegokolwiek, ale on kręci głową przecząco.
     - Jesteś w szpitalu. Zemdlałaś, ale jest już dobrze.
Ja..zemdlałam? Naprawdę? Tata jakby czytał mi w myślach, gdyż kiwa głową potwierdzając. Zamykam powieki i próbuję coś sobie przypomnieć, cokolwiek. W moich myślach mam tylko jakieś przebłyski, a kiedy skupiam się bardziej widzę jakby jakiś film, to co robiłam wczorajszego wieczoru. Byłam z Tom'em w klubie, spotkałam chłopaków, jakąś dziewczynę, toaleta, a później już tylko ciemność. Analizuję to dogłębniej i już wiem co się działo. Kręcę delikatnie głową, aby powstrzymać napływając łzy. Nie chcę płakać, nie teraz. Później o tym pomyślę. Teraz chcę się tylko stąd wydostać i powiedzieć Zayn'owi jakim jest dupkiem, jak się czuję przez niego. Czuję złość i nie tylko na niego, ale też na jego nową dziewczynę. Nie, nie mam siły teraz na to. Słysze ciche pukanie do drzwi i patrzę w tamtym kierunku. Przez chwilę myślę, że to on, ale gdy dostrzegam Louis'a i resztę chłopaków - bez niego - czuję.. Nie, właściwie to nic nie czuję. Chłopaki witają się ze mną cicho, a tata wychodzi, aby dać nam porozmawiać. 
     - Jak się czujesz?
Pyta Liam, a ja wzruszam obojętnie ramionami, a mój wzrok błądzi po białym suficie. Wiem, że oni mi nic nie zrobili, a przecież są tutaj, więc o czymś to świadczy, więc nie powinnam się tak zachowywać, ale nic na to nie mogę poradzić. Muszę się na kimś wyładować. Biorę kilka głębokich oddechów i szepczę ciche 'dobrze', lecz tak naprawdę nie jest. Chcę z kimś porozmawiać, kto mnie zrozumie, komu będę mogła po prostu się wygadać, powiedzieć jak to cholernie boli, ale Jennifer przy mnie nie ma, a Avril jest osobą, z którą na razie się koleguję i tak naprawdę nie wiem jaka jest naprawdę. Orientuję się, że naprawdę mało czasu z nią spędziłam. A co do Tom'a.. Nie pamiętam nawet jego numeru telefonu..Chłopaki gadają między sobą cicho. 
     - Niall, moglibyśmy pogadać? 
Decyduję się pogadać z blondynem, gdyż z nim dogaduję się najlepiej i też wie w jakiej jestem sytuacji. Kiwa ochoczo głową i wyprowadza chłopaków z sali, abyśmy zostali tylko we dwoje. Siada na krześle, gdzie wcześniej siedział mój tata, delikatnie łapie mnie za lewą dłoń i gładzi opuszkami palców swojej. Uśmiecham się do niego lekko za ten gest. Szczerze mówiąc, chciałabym, aby na jego miejscu siedział ktoś inny, ale jednak to nierealne i tak właściwie to już nic nie będzie realne, jeśli chodzi o jego osobę. Nie będzie już spacerów, wspólnych wypadów, nie będzie mnie już dotykał, całował, nie będzie kompletnie nic. Może kiedyś się przypadkiem spotkamy na ulicy, on będzie ze swoją nową, lepszą dziewczyną, a ja..a ja będę tylko to rozpamiętywać zapewne co się działo wcześniej, albo będę już w przodzie, z kimś lepszym. Nie, to niemożliwe. Zayn, on jest dla mnie najlepszy, idealny, chociaż wiem, że nie ma takich osób, dla mnie on taki jest. On już nie będzie mój, nie będę mogła go nazwać moim chłopakiem, a pewnie nawet i kolegą..Niall ociera kciukiem moje łzy i uspokaja mnie cicho. Nawet nie zorientowałam się kiedy zaczęłam płakać. Niall - tak sądzę - zapewne wie o czym myślę, bo w sumie to o czym innym mam myśleć jak nie o nim?
     - Wszystko będzie dobrze.
Mówi, a ja szybko kręcę głową przecząco.
     - Nie, nic już nie będzie dobrze.
On był dla mnie wszystkim. Te kilka miesięcy z nim..było najlepszymi miesiącami w moim życiu i nigdy inaczej bym ich nie zaplanowała, jeśli ktoś dałby mi szansę je zmienić. Nie zmieniłabym nic, nic a nic. Nawet tego, kiedy się z nim kłóciłam, sprzeczałam, bo to po prostu wzmacniało nas i nasz związek. Nie wiem co jeszcze mam powiedzieć, myśleć. Chciałabym teraz znaleźć się w swoim mieszkaniu, z dużym kocem, kubkiem lodów czekoladowych i dużą łyżką, a na ekranie telewizora leciałaby komedia romantyczna, a ja ryczałabym i jadła. Wedy będę mogła poczuć - w sumie już to czuję - jak czuła się Jennifer przez ten czas, kiedy miała złamane serce. Na całe szczęście poznała Harrego - uśmiecham się lekko kiedy przypominam sobie, jak mi na samym początku o nim i reszcie opowiadała, a ja mówiłam, że ich nienawidzę, nie cierpię, same złe rzeczy, a teraz.. teraz lubię każdego z nich są dla mnie jak bracie, a jednego z nich nawet kocham - za którym tak szalała i nadal szaleje. Cieszę się, że jest szczęśliwa z osobą, z którą chciała być. Jestem pewna, że Harry też jest z nią szczęśliwy, chociaż tego nie widzę, gdyż Jennifer jest w Polsce, ale już niedługo przyjeżdża, więc nacieszą się sobą do ferii zimowych. Moje myślenie przerywa cichy głos chłopaka.
     - Jesteś może głodna, albo chcesz coś do picia?
Pyta, a ja na niego spoglądam.
     - Napiłabym się wody, jeśli mogę Cię prosić.
     - Pewnie.
Uśmiecha się szeroko i cmoka mnie w czoło. Zamykam oczy, a chłopak wstaje i w momencie, w którym się ma odwrócić udaje mi się go złapać za rękę. Odwraca się z powrotem i patrzy na mnie pytającym wyrazem twarzy. Tak, naprawdę nie wiem czemu to zrobiłam, tzn. wiem, że chcę go o coś zapytać, ale nie wiem czy powinnam, czy to będzie na miejscu. Wołam cicho jego imię, a on patrzy na mnie.
     - Czy..czy on tutaj..jest? 
Zdaję sobie sprawę, że to idiotyczne pytanie, jednak za późno gryzę się w język. Przecież to nie ja teraz powinnam się martwić o niego, a on o mnie..Nie, ma nową dziewczynę, a przecież o byłe się nie dba. Tak sądzę. Nie wiem. Na pewno ta.. Perrie - nie pamiętam czy tak się przedstawiła - nie chciałaby, aby Zayn - jej chłopak - przejmował się jakąś dziewczynką.. 'Jesteś kolejną zdesperowaną fanką, której udało się zaprzyjaźnić z chłopakami, prawda? W każdym razie to długo nie potrwa. Nie jesteś na ich poziomie..'. Tak, właśnie. Nie jestem na ich poziomie. Patrzę na Niall'a, który już nie uśmiecha się tak jak przed chwilą. Kiwa przecząco głową, z wyrazem współczucia, a ja wymuszam uśmiech. Blondyn mówi ciche 'zaraz wracam', a ja się cieszę, że wyszedł, chociażby po tę wodę, mam przynajmniej chwilę dla siebie.. Teraz dużo ich będzie. Co ja tak właściwie będę robić? Wiem, że mam szkołę, ale po szkole, gdy już zrobię lekcje i inne rzeczy? Jennifer nie ma, Tom ma przecież pracę w tygodniu, Avril też szkołę, ale przecież ma swoich przyjaciół, więc ze mną pewnie będzie się widziała od czasu do czasu. To niewiarygodne jak można wszystko stracić, gdy tylko jedna rzecz się psuje. Jak tylko wrócę do domu - do siebie - to.. nie wiem. Zadzwonię pewnie do Jeni. Muszę z nią pogadać, ona już tego doświadczyła i na pewno jakoś mi pomorze, mimo, że będzie nas tyle dzielić..mówię o odległościach, w jakich się znajdujemy od siebie. 

Kilka godzin później.


Właśnie wyszedł ode mnie lekarz, który już mi szykuje wypis. Chciał mnie zatrzymać jeszcze na niedzielę, ale ja nie potrafię tutaj tylko cały czas leżeć. Fakt, drzwi do mojej sali praktycznie się nie zamykały, cały czas ktoś koło mnie siedział, rozmawiał - chłopaki próbowali zająć czymś innym, jakoś rozbawić i muszę przyznać, że czasami im się to udawało, ale na chwilę. Po prostu nie potrafię. Kilka razy mnie już przyłapali na niesłuchaniu ich, a mi robiło się głupio, ale raczej to normalne, że myśli się o osobie, którą się kocha, a ona od Ciebie odeszła. Oficjalnie z Zayn'em nadal jestem, ale wiem, że już niedługo będę musiała do niego zadzwonić, albo najlepiej napisać sms, aby przyjechał, żebyśmy się gdzieś spotkali i porozmawiali, załatwili swoje sprawy i rozeszli się w zgodzie. Nie chcę, aby to on pierwszy przyjechał niespodziewanie, powiedział, że mnie już nie chce i takie tam. Chcę być na to przygotowana, chociaż wiem, że nie będę w 100 %. Jedynym moim celem jest nierozpłakanie się, niepokazanie mu jak cholernie mnie to boli..ale pewnie go i tak to nie będzie interesowało. Mam tylko nadzieję, że spotkamy się we dwójkę, a nie w trójkę. Inaczej nie będę potrafiła rozmawiać, przy jego dziewczynie, o naszym zerwaniu i innych - kiedy tak o tym wszystkim myślę, pakuję rzeczy do dużej torby, które tata zdążył mi przywieźć wcześniej. Nalegał, abym pojechała do nich, ale ja ponownie się uparłam. Chcę pobyć trochę sama, odetchnąć i złapać dystans do tego wszystkiego. Kiedy jestem już gotowa w samą porę pojawia się tata i chłopaki. Ojciec uśmiecha się do mnie, ale widzę, w jego spojrzeniu, że nie jest zadowolony, że opuszczam szpital, mimo że powinnam zostać jeszcze. Uśmiecham się do chłopaków, a oni to odwzajemniają.

     - Wiesz..mamy mały problem.
Odzywa się Liam, a ja unoszę brew do góry.
   - Na zewnątrz jest parę osób, które chciałoby się z Tobą zobaczyć.
Przechylam głowę, ponieważ nadal nie rozumiem. Harry wskazuje mi grzecznie dłonią okno, a ja spoglądam w jego kierunku. Podchodzę nie pewnie i nie mogę uwierzyć w to co widzę. To nie jest możliwe. Na samym dole widzę z kilka tysięcy osób - uwierzcie nie mówię tego, abyście mi zazdrościli, ale oni naprawdę tam są i to w takiej dużej ilości. Widzę też plakaty z moim imieniem, i też moje zdjęcia, czy też rysunki, na których jestem sama albo z Zayn'em. Udaje mi się nawet przeczytać kilka z nich, życzą mi powrotu do zdrowia i jeszcze inne. Kręcę głową zamykając oczy i jeszcze raz spoglądam. Obraz jest taki sam. Patrzę na chłopaków, którzy się uśmiechają.
    - Tak to już jest. Będziesz musiała do tego przywyknąć, że Twoi fani będę za Tobą chodzić, prosić o zdjęcie, autograf, rozmowę. Paul załatwił Ci już dwóch ochroniarzy, więc nie musisz się bać. 
Ja mam fanów, serio? W myślach pojawiają się obrazy, jak dawałam autografy i rozmawiałam chwilę z innymi ludźmi, nastolatkami. Sądziłam, że to wszystko potrwa chwilę i znowu będę zwyczajną dziewczyną, lecz pomyliłam się. 
     - Jak już wrócisz do zdrowia to czeka Cię kilka koncertów, z nami.
Odzywa się Louis, a ja kiwam głową na znak, że rozumiem i uśmiecham się ciepło. To wspaniale. Tak naprawdę to nigdy nie sądziłam, że będę występować i to jeszcze z osobami, których nienawidziłam, ale przyrzekam, teraz jest zupełnie inaczej, bardzo ich lubię. 
     - Co wy robicie kiedy macie taki tłum?
  - Wychodzimy tylnym wyjściem, chyba że chcesz ich zobaczyć. 
To trudny wybór. Jednak decyduję się na tylne wyjście. Jestem przekonana, że większość przyszła z powodu chłopaków, a ja nie chcę być postrzegana, jako osoba, która chce się na nich wybić. Z czasem zacznę się 'ujawniać', jakkolwiek to brzmi. Mówię im o swoim wyborze, a oni wydaje mi się, że mnie rozumieją. W sali słychać dźwięk komórki.
     - Przepraszam, to Za..Zayn.
Zaciął się. Nie jestem na niego zła. To nic, że użył jego imienia, w tym samym pomieszczeniu, gdzie ja się znajduję. Wzruszam ramionami i wychodzę razem z resztą, chcę znaleźć się już w domu i uporządkować jakoś ten bałagan w mojej głowie.
________________________
OD AUTORKI:  Jestem zawiedziona waszymi działaniami. 10 komentarzy to nie tak dużo, a wam i tak się nie chcę. Nie rozumiem tego, serio. Skoro miałaś czas przeczytać to znajdziesz tą ostatnią minutę swojego cennego czasu, aby kliknąć "Dodaj Komentarz" i wpisać swoją opinię. Nie chcę nalegać, ale kurczę.. To boli (nie fizycznie) jak na to patrzę. A może wy już nie chcecie drugiego sezonu? 
Wypowiedzcie się co robię nie tak, czy chcecie drugi sezon, bo jeśli NIE, to napiszę ostatnie pięć rozdziałów, aby wszystko wyjaśnić, epilog i zakończę tego bloga. 'Nawet z ludźmi nie potrafię się dogadać'.
Chciałam zrobić mały konkurs z okazji uczczenia - już nie długo - 50 tyś. wyświetleń, ale szczerze wątpię, że któraś by chciała. Pewnie nawet nie poznam waszej opinii. Konkurs byłby prosty, serio. Wystarczy zrobić Screen'a bloga tak, aby było widać równe 50. 000. Pierwsza osoba, która wyśle zdjęcie na mój adres e-maila wygrywa. I tutaj zastanawiam się nadal nad nagrodą. Zadanie 5 pytań, związanych ze mną, z blogiem - dwa pytania z pięciu możecie wykorzystać naprawdę mądrze, zapytać o co tylko chcecie. Co do nagród, proponujcie. Raczej to wszystko co chciałam wam przekazać. Pamiętajcie o pierwszym zdaniu tej notki, które jest podkreślone. Trzymajcie się.

~ Mała ♥

sobota, 8 marca 2014

I / 44

UWAGA! Zmieniłam nazwę bloga. Teraz:
PERFECT - Zayn Malik Fanfiction

Gwałtownie wstaję z kanapy, gdy tylko docierają do mnie jej słowa. Stoję zamurowana, dosłownie. Nie potrafię tego zrozumieć. Oczywiście, że wiem o co jej chodzi, jednak to, że w ogóle to powiedziała i jakim tonem, z jakim wyrazem twarzy..to po prostu mnie przeraża i czuję się też zażenowana. Zayn..on naprawdę jej opowiadał o tych wszystkich razach kiedy.. kiedy my, no wiecie co! Kurwa! Zresztą nigdy ja jemu.. nic nie zrobiłam! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Czuję złość, serio. Mam ochotę ją uderzyć. Moje oczy ciskają w nią pioruny, ale ją to nie wzrusza i widać, że jest z siebie zadowolona. Jeszcze nigdy w swoim życiu - pomijając całą wcześniejszą sytuację z rodzicami - nie chciałam tak bardzo kogoś uderzyć, jak teraz ją. Nawet nie wkurwiłam się tak bardzo na byłą dziewczynę Zayn'a, tą co obsłużyła nas w jednej z restauracji! Jeszcze zaczęłam używać niegrzecznych słów, wiem że w myślach, ale zawsze to jakiś minus, że w ogóle tak myślę, ale lepiej tak niż wypuścić to na zewnątrz. Czuję, że w pomieszczeniu jest jakieś napięcie, a ona tylko czeka, na mój wybuch.
     - Zayn? Twoim chłopakiem? Niemożliwe.
Przełykam głośno ślinę, przed i po wypowiedzeniu tych słów, które w sumie można zinterpretować jako pytanie. 
     - A jednak. 
Uśmiecha się z wyższością, a ja staram się to zrozumieć, jednak nie mam pojęcia jak. W moich myślach pojawia się rozmowa z chłopakami, która odbyła się z niecałą godzinę temu. Przypominam sobie słowa Louis'a i łączę fakty. Zdaję sobie sprawę, że Zayn przez ten swój prawie czterodniowy urlop był z nią i..i byli sami, mam rację? Czuję, że zaczynam się pomału dusić, jednak biorę kilka głębokich oddechów i spoglądam na nią. Skoro już tutaj jestem i ona jest to muszę się czegoś dowiedzieć.
     - Czy Ty i Zayn, byliście razem w ostatnich dniach?
     - Nierozłączni. Relaksowaliśmy się poza Londynem, na plaży, piliśmy drinki, dobrze się bawiliśmy i nie mówię tutaj tylko o dniu. Jest niezły w łóżku.
Puszcza mi oczko, a ja się krzywię. Oblizuję dolną wargę i przeczesuję włosy do tyłu. Próbuję wymyślić kolejne pytanie, ale..ale nie potrafię. Pochylam się i zabieram swoje buty, omijam ją i wychodzę z garderoby chłopaka. Kieruję się w stronę toalet i tym razem dobrze trafiam. Szybko wchodzę do wolnej kabiny i zamykam jej drzwi, po czym opieram się o nie i zjeżdżam po nich. Czuję na moich policzkach łzy i nie potrafię się już dużej powstrzymywać. Więc jest już wszystko jasne. Zayn znalazł sobie nową, lepszą dziewczynę, a mnie po prostu postanowił zignorować, oddalić od siebie. Byłam taka głupia, kiedy zaufałam mu kiedy mówił, że nie jestem jego kolejną zabawką..  '(...)Wiedz, że nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz 'moją zabawką(...)' W moich myślach przewijają się od początku wszystkie spędzone razem chwile, to jak się poznaliśmy, jak się kłóciliśmy na początku, jak się do siebie zbliżaliśmy, jak pod jego wpływem się zmieniłam - oczywiście na dobre - np. przekonał mnie do rozmowy z mamą, z którą teraz mam lepszy kontakt, wszystkie chwile lecą zbyt szybko i pojawia się czarny obraz. Jestem w kropce. Jestem w rzeczywistości i wcale mi się to nie podoba. To naprawdę się dzieję? To nie jest jakiś głupi sen? Szczypię się w ramię i ocieram łzy, które nadal lecą ciurkiem. Pociągam nosem kilka razy. To wszystko było tylko jednym wielkim kłamstwem, jego słowa, czyny. Głupia myślałam, że ja naprawdę coś dla niego znaczę, że to co nasz łączy jest prawdziwe, ale tak bardzo się pomyliłam. Moje serce jest rozdarte na najdrobniejsze kawałeczki i czuję jak ktoś cały czas w jednym rytmie je depcze, a ja czuję ból. Kręcę głową. Chcę się stąd wydostać, iść gdzieś, coś zrobić, nie wiem.. Mój oddech jest nierówny, jest mi za gorąco. Strasznie mi słabo i czuję, że się duszę. Moje oczy zamykają się, a ja coraz bardziej zjeżdżam i moje plecy leżą płasko na białych, ziemnych kafelkach. Ogarnia mnie ciemność i ostatnie co widzę to Zayn z blondynką, którzy się całują. 

*Oczami Louis'a* 

Chłopaki zostali na scenie, aby odpowiedzieć na kilka pytań, z uwagi na to, że przyszło też sporo naszych fanów, ale i również jest też część dorosłych. Ja postanowiłem zejść wcześniej, gdyż już zrobiłem co miałem do zrobienia. Idąc korytarzem do swojej garderoby spotkałem Perrie. Co? Blondynka uśmiechnęła się do mnie szeroko i pomachała, po czym odeszła w przeciwnym do mojego kierunku. Zmarszczyłem skonsternowany brwi i pomyślałem, że pewnie przyszła do tego klubu, aby napić się z kimś, a teraz była w toalecie. Nie zaprzątałem sobie tym już głowy i myślałem tylko o tym, aby zadzwonić do Taylor, aby ją usłyszeć i opowiedzieć jak było. Sama mnie o to prosiła. W momencie, w którym miałem wchodzić do wyznaczonego dla mnie pomieszczenia usłyszałem zamieszanie. Moje oczy zarejestrowały dwóch sanitariuszy ze szpitala, którzy wchodzili do damskiej toalety. Proszę, nie mówcie mi, że to jakaś nasza fanka sobie coś zrobiła, proszę! Zbliżam się do danego miejsca i widzę jak na noszach wynoszą dziewczynę, przykrytą kocem. Wygląda znajomo. Marszczę brwi i zaglądam do toalety. Po chwili kręcę głową i z powrotem spoglądam na sanitariuszy i nosze. W momencie, w którym kierują nimi tak, że są one bokiem, bez żadnego problemu dostrzegam kto kto jest. Olivia. Moje oczy się powiększają i biegnę szybko za nimi. Kiedy wychodzę tylnymi drzwiami, zastaję ich wsuwających nosze do karetki. Podchodzę bliżej i łapię za ramię jednego z ratowników, który obraca się w moją stronę.
     - Co się stało? Co z nią?
     - Jesteś z rodziny?
     - Jestem jej przyjacielem.
Patrzy na mnie nieufanie i wzdycha. 
     - Dziewczyna zemdlała. Prawdopodobnie od tego, że było za gorąco, albo ktoś jej czegoś dosypał do napoju, jedzenia. Jeszcze nie wiemy o przyczynie, badania wszystko wyjaśnią. Musimy już jechać. 
Nie daje mi już nic powiedzieć, gdyż z trzaskiem zamyka drzwi karetki, która odjeżdża na sygnale. Szybko wchodzę do środka budynku i spotykam Paul'a, który właśnie idzie w moją stronę.
     - Dowiedziałeś się czegoś?
     - To Ty ją znalazłeś? 
Pytamy siebie nawzajem jednocześnie i szybko kiwam głową, aby był pierwszy.
     - Wyszedłem tylko po więcej wody dla was, aż nagle usłyszałem krzyk dziewczyny, która wołała o pomoc, więc tam poszedłem i wtedy zorientowałem się, że to Olivia.
Za plecami menadżera dostrzegam chłopaków. Zayn'a jednak z nimi nie ma. 
     - Co Olivia?
     - Właśnie karetka odjechała. Zemdlała. Albo było za gorąco, albo ktoś postanowił się zabawić i dosypać jej czegoś. Nie wiedzą jeszcze. Myślę, że powinniśmy jechać do tego szpitala i dowiedzieć się więcej, poczekać na wyniki badań. Musimy ją wspierać.
     - Powiadomię jej ojca.
     - W porządku. Zabierzcie swoje rzeczy jak najszybciej się da i widzimy się tutaj za pięć minut. Samochód was zawiezie do szpitala. Liam informuj mnie na bieżąco. Muszę jeszcze dogadać sprawy z kolejnym waszym występem. Bądźmy dobrej myśli.
Paul odchodzi z telefonem przy uchu. Serio? Jest północ. Nasza czwórka stoi w jakimś kółku różańcowym. Postanawiam się odezwać, kiedy Harry spogląda na mnie znaczącym spojrzeniem.
     - Opowiem wam wszystko na miejscu i sądzę, że nie powinniśmy mówić Zayn'owi o tej sytuacji.
     - To jego dziewczyna..
     - Nie, Liam. Nie teraz. Teraz on ma inne zajęcie.
Pokazuję dyskretnie palcem i odwracam się, a chłopaki spoglądają w kierunku, który im wskazałem. Zayn obejmował Perrie w pasie, cały czas się uśmiechali do siebie. Weszli do jego pokoju, a we mnie aż za buzowało.
     - Skoro jest tak bardzo zajęty nią, to niech dalej będzie. 
Wzruszam ramionami i odchodzę. Chłopaki wydawali mnie się posłuchać, gdyż po kolei słyszałem, jak zamykają drzwi, po wejściu do swojego pokoju. W drodze do szpitala, albo już jutro po południu zadzwonię do Taylor. Może śpi. Poza tym nie chciałbym obudzić jej córeczki. Spotkam się z nią jutro i jej o wszystkim opowiem. Z rozmowy z nią dowiedziałem się, że polubiła Olivię, więc jasne jest to, że będzie się o nią martwić, a tego bym nie chciał. Niech śpi spokojnie, dowie się jutro. Zabieram swoje rzeczy do dużej torby. Paul powiadamia mnie, że chłopaki są już w samochodzie. Proszę, go korzystając z okazji, że nikogo nie ma, o to, aby nic nie mówił Zayn'owi. Ta blondyna tak mu zaczadziła umysł, że on sam już jasno nie myśli. Gdyby był normalny, to nawet by z nią się nie spotkał, a byłby teraz w drodze do szpitala, aby tylko wspierać swoją dziewczynę, ale skoro jest bardziej zajęty niszczeniem swojego życia. Nie mamy już do niego siły. Od kilku dni próbujemy się dowiedzieć o co chodzi, a teraz już wiemy. Mieliśmy nadzieję, że mu pomożemy, ale skoro on nie chce naszej pomocy, to nie będziemy się dłużej narzucać. Po prostu będziemy wspierać Olivię, ponieważ dziewczyna niczemu nie zawiniła. Była wobec niego fair, a on tak po prostu. Mam ochotę mu wlać i to porządnie, aby się otrząsnął.

W szpitalu.

Liam z Harrym przynieśli cztery kubki kawy, po jednym dla każdego. Jest około drugiej w nocy, a jej robią wciąż badania. To będzie długa noc. Zayn nie skontaktował się z żadnym z nas ani razu. Nawet nie przejął się nami, gdzie jesteśmy, co robimy. Nie wspominając już o Olivii. 
     - Powiesz nam w końcu?
Pyta zniecierpliwiony Niall, a ja kiwam głową.
     - Nie wiele wiem, tak naprawdę. Po tym jak zszedłem ze sceny, spotkałem Perrie, później usłyszałem jakieś małe zamieszanie i zorientowałem się, że chodzi o Olivię. Sanitariusze ją mieli na noszach. Jeden z nich powiedział, że zemdlała i przyczyny mogą być różne. Później spotkałem Paul'a, z którym próbowałem się dogadać, o co chodzi, a resztę znacie. 
Chłopaki kiwają głowami w geście zrozumienia.
     - Wiecie, mam taką pewną myśl. Ratownik powiedział, że zemdlała, a jednym z powodów mogło być to, że ktoś czegoś mógł jej czegoś dosypać, a przecież spotkałem Perrie..
Liam patrz na mnie, jak reszta chłopaków. Po ich minach widzę, że również układają sobie moje dwie wypowiedzi w całość i to analizują. Już wcześniej naszła mnie taka myśl, ale z uwagi na to, że nie chciałem tracić czasu, postanowiłem opowiedzieć im o tym teraz. 
     - Ty chyba nie myślisz, że..
Odzywa się Liam, ale przerywa mu Harry.
     - To całkiem możliwe. Przecież od ostatnich dni zachowywał się jak nie on, okłamał nas, że wyjeżdża z Olivią na wycieczkę, a nie z Perrie. Przypuszczam nawet, że ze sobą rozmawiały. Perrie jej czegoś dosypała, Olivia źle się poczuła, poszła do łazienki i teraz jesteśmy tutaj. To ma sens i wszystko łączy się w jedną całość. Liam, nie pieprz, że to nie ma sensu. Ten cholerny Zayn! Mam ochotę mu wpierdolić i to porządnie. 
     - Nie tylko Ty. Niszczy sobie życie, znowu i to przez tą samą osobę.
Odzywam się i widzę, że Liam karci wzrokiem Harrego, który użył niestosownych jak dla niego słów, ale rozumiałem go. Sam jestem na niego wkurzony. Gdyby nie Perrie nic by takiego się nie wydarzyło. Z jednej z sal wychodzi lekarz, ubranych na niebiesko. Właśnie zdejmuje białe, gumowe rękawiczki i wyrzuca je do kosza. Podnoszę się i staje obok chłopaków. 
     - Co z nią? Jesteśmy jej przyjaciółmi.
Mówię i odpowiadam od razu na pytanie lekarza. Wiem, że zapytałby o to kim dla niej jesteśmy. To się chyba nazywają procedury, czy coś. Nie znam się.
     - Jej stan jest stabilny. Mieliśmy na krótką chwilę z nią kontakt. Nie dała rady sama oddychać dlatego podłączyliśmy ją do respiratora. 
     - Wiadomo dlaczego zemdlała?
     - W jej organizmie nie wykryto żadnych rzeczy, które mogłyby wzbudzić podejrzenie, więc zapewne zemdlała, gdyż było jej zbyt duszno od panującego gorąca. Myślę, że już nie długo powinna sama zacząć oddychać i będziecie mogli z nią porozmawiać. Bądźmy dobrej myśli. Czy to wszystko? 
Kiwnęliśmy głowami potwierdzając jego pytanie. Każdy z nas próbował znaleźć dla siebie miejsce. Moja teoria się nie sprawdziła. Olivii zrobiło się zbyt gorąco i tyle. Jednak sądzę, że też inne czynniki miały na to wpływ. Chociażby stres i tu mógłbym się zgodzić z Harry'm, kiedy mówił, że rozmawiała z Perrie. Niestety jest już po fakcie i możemy mieć tylko nadzieję na to, że wszystko się ułoży, że Zayn zmądrzeje, Olivia wydobrzeje i wszystko wróci do normy, jednak nikt nie da nam takiej gwarancji. Wspomniałem, że od jakiegoś czasu jej tata również z nami jest? Nie? To wybaczcie, to wszystko te emocje. Widać, że jest załamany. Nie zazdroszczę mu, nikt zapewne. Jego żona jest w szpitalu, teraz jego córka. Nie wiem co ja bym zrobił na jego miejscu..

*Oczami Jennifer* - Środa/Czwartek.

Siedzę na kolanach loczka. Mój czubek nosa przejechał po jego szyi, po czym lekko go tam cmoknęłam. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że jest tutaj ze mną, że przyleciał do mnie i to jeszcze na moje urodziny, które mam jutro, a w sumie już dzisiaj. Tak bardzo chciałabym odwołać to wszystko: wynajętą salę, gości, jedzenie i inne rzeczy. Mogłabym ten dzień spędzić tylko z Harry'm i byłabym - a przecież jestem - najszczęśliwsza na świecie, serio. Moglibyśmy się wybrać na jakąś kolację czy coś, albo nie. Po prostu poleżeć, nacieszyć się sobą. Wiem, że nie łatwo było chłopakowi uprosić ich menadżera, aby dał mu wolne i to jeszcze w środku tygodnia. Mam więc ogromny dług wobec Paul'a. Harry potarł swoim nosem o mój prawy policzek, prosząc mnie o chwilę uwagi. Zerknęłam na niego i wstałam. Usiadłam na nim ponownie, tyle że okrakiem. Delikatnie popchnęłam jego ramiona, tak, aby się położył. Jego biała koszulka idealnie przylegała do jego torsu i mogłam dostrzec, że pod nią kryją się jego tatuaże. Pochyliłam się w jego stronę i cmoknęłam go w usta, dwa razy. Harry złapał mnie za kark zapobiegając ponownemu odsunięciu się i pogłębił nasz pocałunek. 
     - Tak bardzo za Tobą tęskniłem..
Jego ręce desperacko dotykały mojego ciała, a mnie to wcale nie przeszkadzało. Lubiłam czuć na sobie dotyk jego dużych dłoni, to jak mnie dotykał, z taką delikatnością i uczuciem. Moje usta przesunęły się na szyję bruneta, aby dać kilka buziaków w paru miejscach i zrobić mu malinkę. Moje dłonie przylegały idealnie do jego torsu pod koszulką. Nie wincie mnie za to, ale jestem dziewczyną z dużą ilością hormonów i potrzebuję Harrego, aby mnie dotykał, całował. Skoro jesteśmy wolni od reszty świata, powinniśmy to wykorzystać. 
     - Pamiętasz, że muszę wcześnie wrócić?
Złapałam za koniec swojej koszulki i zdjęłam ją, po czym rzuciłam gdzieś za siebie. Złapałam za dłonie Harrego i płasko przyłożyłam je do mojego płaskiego brzucha. Trzymając je zjechałam nimi w dół i zatrzymałam na tasiemce moich spodenek. Skinęłam na niego głową, opuszczając moje ręce, aby odpiął jedyny guzik. Zrobił to, a ja zdjęłam je z siebie pośpiesznie, szybko znajdując się ponownie na Harrym. Tak, przyznaję i to z gorącymi policzkami, cholernie! Mój popęd seksualny zaczął działać i chciałam jakoś temu zaradzić. Chciałabym, żeby Harry mi w tym pomógł. Moje usta zbliżyły się do jego i w tym samym momencie splotłam nasze dłonie obok jego głowy. Nasze usta idealnie się ze sobą synchronizowały, tak jakby były sobie pisane. Prawą - dla mnie lewą - dłoń chłopaka poprowadziłam między swoimi piersiami, które nadal były ukryte pomiędzy białym stanikiem, przez żebra, brzuch i nakierowałam ją o wiele niżej, tak, aby przylegała do miejsca intymnego pomiędzy moim nogami. Jęknęłam w usta bruneta, przyciskając swoje biodra do jego dłoni.
     - Jennifer..
Sapnął cicho. Jego oddech był trochę urywany. Spojrzał mi głęboko w oczy, a po chwili jego wzrok powędrował tam gdzie jego prawa dłoń się znajdywała z moją prawą, również. Po chwili spojrzał z powrotem na mnie i uniósł jedną brew w górę. Był zdziwiony, ale uśmiechnął się delikatnie, a ja czułam, że moje policzki płoną. Nie wiem dlaczego tak się zawstydziłam. Dlaczego musiał przerwać? Moglibyśmy się w ogóle nie odzywać, byle by tylko..sami wiecie o co chodzi. 
     - Ja..
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zatkało mnie jak jeszcze nigdy. Harry odsunął delikatnie swoją dłoń. Widziałam po minie jego twarzy, że chce abym mu to jakoś wyjaśniła. Jego głos był lekko schrypnięty kiedy się odezwał, dodatkowo delikatnie gładził moje boki, siedząc normalnie, na pupie. 
     - Co chcesz zrobić, Skarbie?
     - Chciałabym rozładować napięcie..
     - Napięcie.
Powtórzy to tak, jakby testował to słowo pierwszy raz.
     - A dokładniej jakie 'napięcie'? 
Uśmiechnął się szeroko ukazując swoje białe zęby.
     - Nie śmiej się ze mnie. 
Fuknęłam i uderzyłam go w ramię. Chciałam zejść z jego kolan i schować się pod kołdrą, gdyż moje ciało było okryte jedynie bielizną, jednak mnie przytrzymał w miejscu. Nie czułam się komfortowo wiedząc i czując, że nie bierze mnie na poważnie i tutaj nie potrafię wam wytłumaczyć w jakim sensie. Po prostu zostawcie to mnie.
     - Nie śmieję się, tylko staram zrozumieć. Jesteś już dużą dziewczynką, która ma swoje potrzeby, a ja je rozumiem i szanuję. Zastanawiam się tylko jak dokładniej chciałabyś rozładować to napięcie? Zgaduję, że moje palce mogą dużo pomóc.
Jego usta ucałowały linię mojej szczęki zbliżając się do ucha, aby wyszeptać mi coś co chciał, abym w taki sposób to usłyszała.
     - I język.
Pokręciłam szybko głową, aby potwierdzić jego słowa. Harry uśmiechnął się do mnie szeroko i ucałował moje nagie ramię. Nawet nie zorientowałam się kiedy leżałam pod nim. Moja ciało leżało bezwładnie na wielkim łóżku w jednym z pokoi hotelowych na najwyższym piętrze. Z uwagi na to, że moja pupa leżała na krańcu materaca, chłopak nie miał problemu, aby jego kolano, delikatnie przyległo do mojego miejsca pomiędzy nogami. Zdjął swoją koszulkę i resztę, pozostając tylko w czarnych dżinsach i zapewne bokserkach. Pochylił się w moim kierunku i ucałował środek obojczyków, po czym spojrzał w moje oczy.
     - A więc rozładujmy te napięcie..
Uśmiechnął się do mnie szeroko i łagodnie. Nie mogłam się doczekać kiedy użyje swojego..umm.. języka. Jego palec pieściły moje lewe biodro. Sapnęłam lekko kiedy przycisnął swój kciuk w moim miejscu intymnym. To będzie długa i niezapomniana noc. 

OD AUTORKI: 10 komentarzy = Następny Rozdział.

~ Mała ♥

sobota, 1 marca 2014

I / 43


Owijam swoje ciało dużym, czarnym ręcznikiem. To samo robię z włosami i wychodzę z łazienki, wcześniej gasząc światło. Wchodzę do pokoju, a po kilku krokach do garderoby. Dłońmi przebiegam po wieszakach, czasami je wyjmuję i sprawdzam bluzkę/sukienkę i zastanawiam się czy mogę ją założyć. W sumie to nie wiem jak się ubrać, bo nie wiem jaki jest motyw i czy w ogóle jakiś jest tej imprezy. Decyduję się na szorty z wysokim stanem, ponieważ one zawsze są dobre i to praktycznie na każdą okazję. Ogółem komplet ubrań wygląda tak: 



Do tego szykuję TAKIE buty i TAKI naszyjnik. Nie biorę torebki, bo uznaję, że nie jest mi ona potrzebna do zabawy. Sięgam do szuflady po dolną część bielizny, ponieważ górnej nie zakładam, przez to jaka jest góra. Kiedy jestem ubrana, po balsamowaniu orientuję się, że wybiła 18. Nie spieszę się, ponieważ dużo mi nie zostało. Jedynie włosy, robię TAK. Spryskuję się ulubioną mgiełką i chowam małą paczkę gum do kieszeni szortów. Telefonu też nie biorę, a kluczyk zostawię pod wycieraczką, tak, że nie będzie go widać. Wiem, najlepiej by było jakbym wzięła torebkę, ale boję się, że ją zgubię, za czym idzie: telefon, klucze, inne ważne rzeczy. Wole po prostu nie ryzykować. Po tym jak zakładam buty, przechodzę się po korytarzu, aby sprawdzić czy będzie mi w nich wygodnie. Słyszę otwieranie drzwi i spoglądam w tamtą stronę. To Tom. Biorę ostatni łyk ze szklanki, którą odstawiam do zmywarki i zabieram z koszyczka klucz. Posyłam uśmiech chłopakowi, co odwzajemnia.
     - Wyglądasz pięknie. 
Rumienię się na jego słowa i przekręcam klucz w drzwiach, a po chwili chowam go tam gdzie wcześniej wspominałam. Chłopak posyła mi dziwnie zabawne spojrzenia na co się śmieję i kieruję się w stronę windy. Opieram się o jedną z jej ścian łopatkami, tak, że moje biodra są wysunięte, a nogi skrzyżowane w kostkach. Robię z gumy balon, a przyjaciel przekuwa go swoim palcem. Kręcę zabawnie głową i bawię się tak dopóki winda nie zjeżdża na podziemny parking. Odnajduję wzrokiem jego samochód i nie wiem dlaczego, ale mam ochotę poprowadzić. 
     - Zrobiłaś prawo jazdy?
Pyta Tom, kiedy staję obok drzwi od strony kierowcy i trzymam wyciągniętą rękę w jego stronę, w geście, aby dał mi kluczyki. Kręcę przecząco na jego pytanie, na co się śmieję.
     - W takim razie twoje miejsce jest obok mnie. Poza tym naprawdę prowadziłabyś samochód w tych butach?
Posyła mi kpiący wzrok, a ja spoglądam na swoje buty. Faktycznie, nie są odpowiednie do jazdy samochodu. Chłopak stoi przede mną.
     - Jak chcesz to możemy pojeździć w niedzielę, bo wtedy jest mały ruch i o wiele mniejsze prawdopodobieństwo, że coś się stanie. Jestem dobrym nauczycielem, który ma dużo cierpliwości.
Otwieram usta zaskoczona. Moje oczy wyrażają niedowierzanie, którym ciskam w niego, a on ponownie się śmieje. Kręci głową i wskazuje mi dłonią, że mam iść od strony pasażera. Przewracam oczami, ale uśmiecham się i wykonuję jego polecenie. Tom miał rację i dobrze, że wyjechaliśmy jeszcze wcześniej niż planowaliśmy, ponieważ korek jest ogromny. Na szczęście z niego się wygrzebaliśmy i właśnie chłopak parkuje na parkingu, który jest pełen samochodów. Jestem zdziwiona - szczerze mówiąc -, że znaleźliśmy miejsce. Wysiadam z samochodu i po chwili przyjaciel do mnie dołącza. Wkładam dłonie do kieszeni szortów i kierujemy się w stronę wejść, gdzie jest ogromna kolejka. Udaję się na jej koniec, ale chłopak łapie mnie za łokieć i prowadzi na początek. Słyszę buczenie osób, które czekają na swoją kolejkę. Tom podchodzi do dwóch, napakowanych ochroniarzy i już wiem, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. Zamykam oczy, gdyż nie chcę widzieć ich groźnych min. 
     - Tom, jak miło Cię ponownie widzieć.
Słyszę męski głos. Moje powieki się otwierają i widzę jak przyjaciel przytula w niedźwiedzim uścisku jednego z ochroniarzów. To oni się znają? Nie wiedziałam, serio. Coraz więcej rzeczy dowiaduję się o Tom'ie i to trochę dziwne, że wcześniej o tym nic nie wiedziałam, chociaż przeprowadził się tutaj i mieszka już tu jakiś czas, więc mógł sobie wyrobić opinię i wgl. Tyle, że zastanawiam się, do jakiego stopnia, że wchodzi bez czekania do klubu.
     - Baw się dobrze, chłopie.
Klepie go po plecach, a ochroniarz obok niego skanuje mnie wzrokiem. Pomimo tego, że jest ciepło, moje ciało oblewa zimny dreszcz i robi mi się zimno. 
     - Kolejka jest tam.
Wskazuje mi palcem kolejkę, która musiała się zaokrąglić i jest za budynkiem. Tom podchodzi do mnie i bierze mnie za rękę i jestem mu za to wdzięczna, bo gdyby nie on to zaczęłabym krzyczeć. Nie codziennie widzę takich.. olbrzymów, którzy posyłają Ci krzywe spojrzenie.
     - Ona jest ze mną.
Informuje ich chłopak, a ochroniarz, który chwilę temu pokazywał mi kolejkę, wydaję się łagodnieć i kiwa w moją stronę głową, co interpretuję jako przeprosiny. Uśmiecham się lekko i idę za Tom'em. W środku jest pełno tańczących osób na parkiecie. Widzę też osoby przy barze, które czekają na swoją kolejkę. Na scenie zaczynają stawiać sprzęt muzyczny, więc zapewne niedługo wystąpi gwiazda wieczoru. Ciekawa jestem kogo zaprosili. Słyszałam kiedyś o nich? Lubię ich? Zobaczymy.
     - Chodź. Mamy zarezerwowane miejsce.
Szczerze żałuję swojego wyboru co do butów, ponieważ moje stopy już lekko pobolewają, niestety. W końcu siadamy w małej loży. Takiej na kilka osób. Zapewne są w różnych rozmiarach.
     - Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?
     - Czułem to. 
Uśmiecha się do mnie i przywołuje gestem ręki kelnera, który szedł obok naszej loży. Zakładam nogę na nogę i rozglądam się. Z tego miejsca mamy idealny widok na scenę i ogółem na ludzi. Wspominałam, że loże są piętro wyżej? Nie? No to już wiecie. Kelner przychodzi ponownie i stawia na stole dwa kieliszki wódki, dwie większe szklanki i sok. Spoglądam na Tom'a.
     - Nie myślałaś chyba, że przyjedziemy tylko po to, aby popatrzeć. Z powrotem nie musimy wracać. Możemy tutaj zostać. Ten lokal jest mojego znajomego, który ma jeszcze dwa piętra. Na ostatnim są sypialnie, więc będziemy mogli tam zostać i pojechać jak tylko będzie dobrze. W porządku?
Kiwam niepewnie głową. 
     - Więc, wypijmy za spotkanie.
Łapiemy kieliszki wódki. Wypijam od razu całą zawartość i krzywię się. Tom podaje mi szklankę soku, uśmiechają się jednocześnie. To będzie długa noc.. 

* * *

Czuję się tak cholernie dobrze. W większych szklankach jest wódka z sokiem żurawinowym. To był i zawsze będzie mój ulubiony drink. Pije go po kilka łyków. Przybliżam się do chłopaka, tak, że moje usta były na wprost jego ucha, ponieważ chcę, aby mnie usłyszał. Nie jestem pijana.
     - Zejdźmy na dół potańczyć.
Kiwa głową potwierdzając i oboje schodzimy na dół. Słyszę męski głos, który powiadamia, że za 5 minut rozpocznie się koncert, osoby, którą zaprosili na dzisiejszy wieczór. Ponieważ chce mi się strasznie siusiu, a nie chcę przegapić wejścia gwiazdy informuję Tom'a, że idę do toalety. Unosi kciuk do góry, a ja idę w stronę wyjścia, gdzie przed nim jest zakręt i tam znajdują się toalety. Tak przynajmniej mówią tabliczki. Skręcam w prawo, a po chwili w lewo. Nie, tutaj na pewno nie ma toalety, dlatego się cofam i moje plecy dotykając czegoś, a raczej kogoś. Przełykam głośno ślinę i odwracam się. Przede mną stoi wielki, dosłownie wielki mężczyzna. Moje oczy wytrzeszczają się na jego widok. Czuję się przy nim jak mysz. Jego wzrok jest lodowaty, ale po chwili zmienia swoje nastawienie i łagodnieje. Łapie mnie za ramiona, a ja się wzdrygam.
     - Olivia? 
Skąd zna moje imię? Facet pochyla się i przypatruje mi dokładnie. Po chwili piszczę kiedy bierze mnie na ręce jak pannę młodą i gdzieś niesie. To nie dzieje się naprawdę, prawda? Nie chcę, żeby mnie nosił, gdzieś prowadził. Chcę po prostu do toalety. A jeśli coś mi zrobi? Jestem przerażona. Z łatwością otwiera białe drzwi i stawia przed sobą, a ja przecieram zamknięte powieki. Po chwili patrzę przed siebie i widzę.. Liam'a, Louis'a, Niall'a, Harry'ego i jego. Co? Odwracam się z powrotem do gościa za mną i orientuję się, że to jeden z ich ochroniarzy. 
     - Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? Chciałam tylko do toalety.
Mówię do niego, a on wzrusza przepraszająco ramionami i wychodzi. Odwracam się do chłopaków. Zayn wstaje chowając telefon do kieszeni spodni. 
     - Spotkamy się na scenie.
Informuje chłopaków i mija mnie nawet na mnie nie patrząc. Liam wstaje i podejrzewam, że chce powiedzieć coś w stylus 'Nigdzie nie idziesz', ale jest za późno i ponownie opada na kanapę.
     - Usiądź.
Proponuje Harry, na co przytakuję i siadam na kanapie obok Liam'a. 
     - Wiesz, to nie jest nasza sprawa, ale czy Ty i Zayn pokłóciliście się? Odkąd wrócił dzisiaj rano z waszej wycieczki zachowuje się dziwnie, tak samo jak przed nią. Nic nie chce powiedzieć, więc może Ty nam coś powiesz.
Odzywa się chłopak obok mnie. Marszczę zdezorientowana brwi.
     - Wycieczka? Jaka wycieczka? 
Kręcę głową, ponieważ nie rozumiem. 
     - Mówił, że zabiera Cię na wycieczkę, abyście odpoczęli, bo Ty masz zaraz szkołę, on swoje sprawy i nie będziecie mieli dużo czasu na spotykanie się.
Mówi Louis.
     - Chłopaki wybaczcie, ale ja nie wiem o czym wy mówicie, naprawdę. Ostatni raz widziałam się w z nim we wtorek rano. W poniedziałek pomagał mi w przeprowadzce, a później coś się w nim zmieniło, bo powiedział, że musi iść. Wieczorem go spotkałam w swoim mieszkaniu. Został na noc, nie odezwaliśmy się słowem, a rano się posprzeczaliśmy trochę. Od tamtego czasu nie dostałam od niego żadnej wiadomości i się z nim nie widziałam do teraz. 
Wyznałam szczerze. Musiałam im powiedzieć, ponieważ było coś nie tak i tak jak oni chciałam się dowiedzieć o co chodzi. Okłamał swoich najlepszych przyjaciół, a z tego co wiem, są dla siebie jak bracia i nie mają przed sobą tajemnic, więc co się zmieniło?
  Do pokoju wchodzi Paul.
     - Chłopaki wchodzicie na scenę. 
Informuje, a po chwili jego wzrok ląduje na mnie. Posyłam mu krzywy uśmiech. Uśmiecha się do mnie i kiwa na chłopaków, którzy wstawiają ze swoich miejsc. Liam łapie mnie za ramie i pociąga delikatnie w tył. Stajemy naprzeciwko siebie.
     - Mam nadzieję, że niedługo mu przejdzie i wróci wszystko do normy.
     - Ja też, ale.. swoim zachowaniem pieprzy wszystko, Liam. Jestem dziewczyną, która potrafi zrozumieć wszystko, ale.. sam rozumiesz.
     - Przepraszam Cię za niego, naprawdę. Jesteś za dobra, aby Cię tak traktował. Szczerze myślałem, że to Harry jest takim dupkiem, ale jednak pomyliłem się.
Wymuszam uśmiech.
     - Muszę już iść. Wpadnij do nas jutro, pamiętasz adres? Może zjedlibyśmy coś w piątkę na mieście i zastanowili się o co chodzi? Jest naszym bratem i zawsze jest tak, że pomagamy sobie nawzajem, więc..
     - Liam!
Spoglądamy w stronę Paul'a.
     - Muszę już iść. Wpadnij do nas jutro. 
Uśmiecha się ostatni raz i znika mi z oczu. A ja stoję i wpatruję się w miejsce, gdzie zniknął Liam. Paul wskazał mi drzwi, gdzie jeszcze chwile temu zaprowadził mnie ich ochroniarz. Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Musiałam odetchnąć. On..on ich okłamał..on ich naprawdę okłamał! I dodatkowo musiał wciągnąć to mnie. Dlaczego on się tak zachowuje? Dlaczego nie może po prostu przyjść i powiedzieć o co chodzi, jaki ma problem?! Przecież otaczają go osoby, które chcą mu pomóc, nikt go nie krzywdzi, ale on.. Kręcę głową, ponieważ nie mam już siły o tym myśleć. Te kilka dni wyssało ze mnie tyle energii. Kładę się na białej kanapie, gdzie nie dawno siedziałam z Liam'em i resztą chłopków. Mój umysł zaczyna krążyć gdzieś indziej, tworzyć jakieś historie, mówić i przedstawia mi co by było, gdyby Zayn nie zachowywał się tak jak się zachowuje.. Nagle do pokoju, bez żadnego pukania wchodzi dziewczyna. Marszczę skonsternowana brwi i przyglądam się jej. Jest szczupłą, wysoką, blondynką z włosami do ramion. Zauważam dwa pasma, które są zafarbowane na jasny fiolet. Kiedy spogląda na mnie dostrzegam, że ma mocny makijaż. Wstaję z kanapy i staję niedaleko jej. Tak jak przypuszczałam, jest wyższa ode mnie i nawet nie wliczam w to, że ma na sobie kilkucentymetrowe, czerwone szpilki. Posyła mi na początku zdziwione spojrzenie, ale po chwili uśmiecha się cwaniacko, zakłada splecione dłonie na piersi i prostuje się. Boże, nigdy nie chciałabym być, aż tak bardzo wysoka, serio. Chociaż muszę przyznać, że polubiłam swój wzrost, jednak czasami kiedy widzę ludzi wyższych od siebie - a uwierzcie to nie jest kilka centymetrów - to mam ochotę zakopać się, rozpłynąć, aby wiatr mnie zdmuchnął, czy coś.
     - Ty jesteś Olivia, prawda?
Pyta i wyciąga w moją stronę rękę. Skąd zna moje imię? Kiwam głową na potwierdzenie jej pytania i lekko ściskam jej dłoń. 
     - Powinnam wiedzieć jak Ty się nazywasz?
Odzywam się i orientuję się, że mój głos jest lekko lodowaty. Nie wiedziałam, że tak potrafię, serio. Myślałam, że się pomylę, zatnę czy coś, ale tak nie wyszło. Z jej twarzy mogę wyczytać zdziwienie, ale już po chwili mruży na mnie oczy, jakby chciała mnie skarcić za to, że jej nie rozpoznałam. Przyglądam jej się dokładniej, i fakt muszę przyznać, że wygląda znajomo, ale kim ona jest..
     - Jestem Perrie z zespołu Little Mix.
Słyszę w jej głosie gniew. 
     - Umm..wybacz, ale nie mam dobrej pamięci do twarzy.
Wzruszam bezradnie ramionami i siadam na kanapę, podczas gdy ona rozgląda się po pomieszczeniu i chodzi po nim, tak jakby była jakimś detektywem, no po prostu się rozgląda, ale i tak dziwnie to wygląda, uwierzcie mi.
     - Jesteś kolejną zdesperowaną fanką, której udało się zaprzyjaźnić z chłopakami, prawda? W każdym razie to długo nie potrwa. Nie jesteś na ich poziomie..
Zerka na mnie, a po chwili jej wzrok ląduje na moich ciuchach. Co niby z nimi nie tak? Tak mi się podobało, więc tak się ubrałam, a jej gówno do tego. Oblizuję dolną wargę, ponieważ nie chcę być dla niej niemiła, gdyż podejrzewam, że skoro tutaj weszła tak łatwo i jest kimś sławnym, to też jest kimś ważnym dla zespołu. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego akurat przyszła do garderoby Zayn'a?
     - Czego chcesz, tak właściwie?
Drwi z moich słów i słyszę jej głośny śmiech.
    - Jakby Ci to powiedzieć, słoneczko.. Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli po prostu znikniesz z życia mojego chłopaka.
     - A znam go w ogóle? 
Przechyla głowę na bok, ale po chwili znowu się śmieję.
   - Tak, znasz Zayn'a, który dużo mi opowiadał o Twoich nieporadnych ustach.
Że co?
___________
OD AUTORKI: [Rozdział nie jest dokładnie sprawdzony. Zrobię to jutro]
Jeszcze siedem rozdziałów dzieli nas od końca i początku drugiego sezonu. Cieszycie się? Chciałabym, abyście w komentarzach napisały co myślicie o spotkaniu Perrie z Olivią i może podpowiedziałybyście mi, albo zaproponowałybyście co mogłoby być dalej. Oczywiście ja mam tam jakiś zarys, ale chętnie poznam waszą opinię. 

~ Mała ♥